Nie wiem aż od czego zacząć...
Kiedy to minęło, co? Kiedy minęło te prawie 100 rozdziałów we wszystkich częściach włącznie?
Zaczynając Remember to be Happy nie myślałam, ze opo przyjmie się tak dobrze i powstaną aż 3 części... Jestem mega dumna zarówno z siebie, jak i z was, że przy mnie trwaliście.
W sumie to moje pierwsze tak długie i skończone opo i do tego jestem naprawdę z niego zadowolona. Nie macie pojęcia ile radości mi dawało pisanie dla was, ile radości dawał każdy wasz komentarz.
Historia ta od początku była w mojej głowie tak zaplanowana, włącznie z końcówką, która zapewne nie każdemu z was przypadła do gustu. Wiecie ile ja ryczałam, pisząc to? Zżyłam się z tymi bohaterami, czułam się jako część ich świata, cichy obserwator. Koniec tego opowiadania to... Naprawdę czuję się, jakbym musiała porzucić mój własny, mały, piękny świat.
Michelle kreowałam od zawsze na swoje podobieństwo. Może nie w każdym calu, ale na pewno w większości. Jej decyzja o przeszczepie... Od zawsze byłam zdania, że jeśli można pomóc, to należy to robić. Sama noszę w portfelu oświadczenie woli, bo w końcu jeśli mogę kogoś uratować, to po co zabierać ze sobą narządy, aby gniły w ziemi? Moi rodzice nie są zadowoleni (są wielce wierzący), jednak zapytałam ich wtedy: a gdybym to ja potrzebowała czyjegoś serca, wątroby, nerki, nie chcielibyście, aby ktoś uratował mi życie? - i tym zdaniem zakończyła się ta rozmowa.
Michelle umierała. Wiedziała, że nie da się jej uratować, dlatego podjęła taką, a nie inną decyzję. Starałam się, aby nie zrobić całkowitej tragedii w tej części, stąd też dużo wątków pobocznych, również trochę scen wesołych.
Evę kochałam od samego początku <3 Nie lubię dzieci ogólnie, ale ją zrobiłam jak widzę takie dziecko idealne. Nie wiem na ile mi to wyszło, ale starałam się też pokazać właśnie jej relację z Michaelem na stopniu prawdziwej miłości dziecka do rodzica, bo w końcu niedawno był on dla niej jeszcze obcym człowiekiem, prawda?
Ogólnie nie wiem czemu, ale nie jestem do końca zadowolona z ostatnich kilku rozdziałów, a to właśnie je chciałam zrobić najlepiej. Może to presja czasu, że musiałam szybko pisać do przodu, aby się wyrobić i móc wstawiać tylko będąc w Grecji? Inaczej by to skutkowało przerwą w tym opo na ponad 3 miesiące... Mam nadzieję, że nie schrzaniłam tej końcówki całkowicie.
Chciałabym teraz podziękować każdemu z was moi czytelnicy. Każdy wasz komentarz był dla mnie mega powerem do dalszego pisania. Dodawaliście mi energii, weny i sprawialiście ogromną radość. Nie ważne, czy był to kom na 30 linijek, czy tylko na dwie. Pokazywaliście się, to się liczyło.
Szkoda, że duża część czytelników nie chciała się ujawniać... Dlatego też teraz moja:
OGROMNA PROŚBA DO WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW!
Nieważne, czy jesteś ze mną od początku, zacząłeś czytać niedawno, czy jest miesiąc czy rok czy pięć od publikacji tego posta: napisz tutaj ten jeden, jedyny komentarz na temat tego opowiadania. Nie proszę o komentowanie każdej notki, nawet nie każdej części. Daj chociaż jeden jedyny tutaj komentarz i opisz w nim wszystko: Całą ocenę, swoje emocje, co Ci się podobało, a co nie, po prostu wszystko co czujesz po przeczytaniu tych trzech cześci. Nie jest to dla Ciebie wiele, ale ja będę wiedzieć, że moja praca w to włożona nie poszła na marne. Ja tutaj ciągle będę - będę zaglądać, czytać nowe komentarze i tak samo się uśmiechać.
Nie wiem aż jak zabrać się do ostatnich słów... Pokochałam tę historię, jej bohaterów. Jednak nie mogę ciągnąć tego w nieskończoność, bo straciłoby to cały swój urok. Nie chciałam pisać kolejnej pięknej historii z happy endem, nie chciałam też robić czegoś pustego. Chciałam stworzyć historię, która i poruszy, i skłoni do pewnych refleksji.
Nawet teraz ryczę pisząc to wszystko... Ale coś się musi skończyć, aby inne mogło zacząć. Jak wiecie, obecnie jestem na praktyce w Grecji, ale w listopadzie po powrocie planuję powrócić do bloggera z nowym opowiadaniem:
Man in the Mask.
Nie mam pojęcia co z niego wyjdzie, czy podołam zadaniu bo historię wymyśliłam naprawdę myślę inną niż wszystkie jakie do tej pory czytaliście, ale chyba podejmę to wyzwanie.
Nie chcę i nawet nie liczę, ze pobiję historię Michelle i Michasia. Wielokrotnie pewnie wrócę jeszcze do tego opowiadania, aby się pośmiać, popłakać, przeżyć to kolejny raz i kolejny.
Tymczasem jak zawsze:
Piszcie co wam leżało w sercach przy wszystkich trzech częściach!
Co wam się podobało, a co nie? Wasze ulubione momenty w całej serii, oraz te najgorsze. Którego z bohaterów za co kochacie, a za co nienawidzicie? Co wam nie przypadło do gustu w stylistyce opowiadania/bloga z mojej strony jako pisarki? Piszcie wszystko co czuliście po prostu, czytając tę serię. Może czegoś nauczyła? Ostrzegła? Zmieniła podejście? Zaskoczyła? Ja jakbym miała to wszystko wypisywać, to chyba stron w bloggerze by brakło.
Nie pozostaje mi nic innego jak pożegnać się zwami teraz...
Nie pozostaje mi nic innego jak pożegnać się zwami teraz...
Może nie tyle żegnać, bo zobaczymy się niedługo na moim kolejnym opowiadaniu, ale pożegnać z tą historią. Będę tęsknić, cholernie tęsknić... A wy?
Czekam na wasze komentarze oczywiście, nie zawiedźcie mnie kochani<3
A tymczasem każdego, kto chce jeszcze spotkać się z moją twórczością zapraszam na:
Po moim powrocie z praktyki z Grecji na początku listopada, pojawi się notka powitalna, a już w pierwszej połowie listopada powinien pojawić się Prolog.
Kocham was bardzo i jeszcze raz dziękuję!
Kocham was bardzo i jeszcze raz dziękuję!
Bez was nie zaszłabym aż tutaj:)
~~~
~~~
' I oraz że Cię nie opuszczę - aż do śmierci.'
Michelle Evans Jackson
No cóż... Pewnie się teraz rozwlekę. xp
OdpowiedzUsuńNie ma się co zastanawiać nad kolejnością tego wszystkiego, bo w końcu nie napisałabym nic. xD Wpadłam na to opowiadanie całkowicie przypadkiem, bo akurat pewnego pięknego dnia wpadła mi do głowy taka myśl; ciekawe czy są w necie jakieś fanficki o Michaelu Jacksonie? Czytałam już tyle najprzeróżniejszych, naprawdę, i z Pottera i o Tokiohotelarzach i wiele, wiele innych, ale na takie jeszcze nigdy się nie natknęłam. I po prostu użyłam wujka Google i wygooglował mi kilka linków. Remember to be happy od samej góry. :D Po paru pierwszych rozdziałaś już wiedziałam, że znalzłam coś ciekawego. Pierwszą część pochłonęłam w tydzień, rozdział za rozdziałem, nawet nie komentowałam, tylko prułam do przodu ciekawa co dalej. Kiedy było smiesznie to śmiałam sie w głos, kiedy płakali to ja też ryczałam, a jak sie wkurzali, to kurwy strzelały w pokoju. Jedyne tak naprawdę co mnie ugryzło w tyłek w pierwszej części to ten wyskok Michaela jak przeczytał jej pamiętnik. Ale jak to się mówi człowiek zawsze mądry po szkodzie. :D Ale fajnie się wtedy zreflektował o ile ppamiętam, więc potem już było cacy. Ale sama końcówka to w ogóle... OMG. Po prostu. :D Niby człowiek wiedział, że jest ciąg dalszy, ale przynajmniej ja zgrzytałam zębami kiedy czytałam część oczami Michaela. Potem część druga. To to była istna tragedia. >.< Ten cały fotograf i jak ona z tym Jacksonem tańcowali dookoła siebie. Jeszcze się związała z tym debilem. >.< Pod względem piśmienniczym, że tak to nazwę wszystko było cacy, ale fabuła, przynajmniej ja tak miałam w czasie czytania, kurwicy można było dostać. xD O ile dobrze pamiętam to zaczęłam chyba komentować u jej schyłku. o.O Ale nie pamiętam teraz. A trzecia część to już w ogóle cudo było, coraz lepiej i do przodu. Tylko ta końcówka właśnie. :( Z jednej strony to jednak jest jakiś tam happy end,, bo on żyje i dała mu cudowną córeczkę. Ale on się chyba z tym nigdy nie pogodzi w tym opowiadaniu, ja podejrzewam, że mimo jej prośby w tym jej liście pożegnalnym jakbyśmy to nazwali, on się w życiu z żadną inną panną chyba nie zwiąże tak myśle. xD To takie moje osobiste odczucia w stosunku do niego. :D
No i powiedzmy sobie szczerze, że właśnie twoje opowiadanie pożarte wręcz z dziką zachłannością stało się dla mnie taką inspiracją, żeby samemu cos takiego napisać. I sama z siebie jestem teraz dumna, bo trwam w tym też i jeszcze mi się nie nudzi. Pewnie dlatego, że ten facet żył naprawdę.
Co do całości twojej twórczości to jest jedno z lepszych opowiadań, jakie czytałam i to na tle wszystkich z jakimi miałam styczność, bez względu na tematykę. A jeśli ja chcę coś czytać i czatuję na kolejny odcinek to znaczy, że jest dobre. :D Byle gówna czytać nie będę, a w trakcie tych moich poszukiwać opo o MJ na pare takich wypocin też trafiłam, więc szybko zostawały przeze mnie opuszczane. Zależy od kogo, każdy ma swój gust. Popieram też to, że nie zamierzasz ciągnąc tego w nieskończoność. Lepiej jeśli pozostanie zakończone, przynajmniej ja tak sądzę, bo ciąg dalszy każdy może wyrobić sobie swój własny. Nie wszystko musi być napisane i trzaśnięte 'masz, czytaj'. xD Ostatnie rozdziały były spoko, ale jeśli tobie nie do końca się podobają to może kiedyś tam jak będziesz chciała możesz opublikować ich lepszą wersję. Kolejno po tych co już są. To tylko taka moja sugestia. :)
Pozostaje tylko czekać aż wrócisz z Grecji i żebyś tam nie zginęła. xD I do zobaczenia. :)
Pozdrawiam. :)
Hejka!
OdpowiedzUsuńOd czego by tu zacząć? W komentarzu pod przedostatnim bodajże rozdziałem powiedziałam, że mam napływ myśli, ale wolę zostawić to pod podsumowanie i nieszczęsnym trafem wszystko wyparowało mi z łba jak z bicza strzelił. Tak więc powiem wszystko to co podpowiada mi serce. Zacznę od tego, że dziękuje, że stworzyłaś takie cudeńko. Dziękuje za poświęcony czas i chęci. Mówiłam to chyba kiedyś, ale ja kocham się powtarzać. Masz ogromny potencjał do pisania i Remember jest tego żywym dowodem. Stworzyłaś naprawdę świetną historię, obok której nie da się przejść obojętnie. Pamiętam jak zaczęłam czytać pierwszą część i od tamtego czasu to opowiadanie skradło mi serce na tyle, że jest na mojej liście top.
Remember jest napisane napisane na bardzo wysokim poziomie. Nie przelewa się tu wyimaginowanym światem wręcz nie z tego świata, a wręcz przeciwnie. Strasznie podobało mi się jak wykreowałaś postacie. Widać, że były bardzo przemyślane, a kreacji Michaela to już nie wspomnę. Strasznie mnie wkurza w niektórych opowiadaniach jak z Michaela tworzą jakiegoś gniota. Baa, nie tylko z Michaela. W wielu opowiadaniach fabuła nie różni się niczym od tych z innych blogów. Mimo, że z początku historia się wydawała jedną z wielu potrafiłaś ją stworzyć w taki sposób, że wbijała w siedzenie. Dopiero potem gdy doszedł wątek BDSM i ogólnie przełom RTBH i RILY to opowiadanie zaczęło być czymś jedynym niepowtarzalnym i nietuzinkowym.
Zgodzę się z moją przedmówczynią co do wkurwiającej w pewnych momentach fabuły. Ale nie zmienia to faktu, że ja osobiście kocham się wkurzać, kocham ryczeć i kocham się śmiać wniebogłosy podczas czytania. U Ciebie wyczerpałam cały limit emocjonalny. A to naprawdę o czymś świadczy. Nie raz mnie wkurzało jak kończyłaś rozdział w tym najmniej odpowiednich momentach. Najgorsze jest to klepanie, słowo po słowie, wers po wersie, akapit po akapicie, a potem rzucić "aha" i wyłączyć przeglądarkę tudzież kartę. Wierz mi, że nie raz spotkałam się z takim czymś. Remember jak mówiłam jest cacuszkiem i w moim postrzeganiu nim pozostanie.
Teraz odpowiem na pytanie. Co mi się najbardziej podobało? Jeśli mam odnosić się do konkretów to z czystym sercem muszę przyznać, że zakochałam się w tym wesołych wątkach/scenach. One naprawdę sprawiały, że opowiadanie nie było denne. Strasznie podobały mi się opisy, dialogi i przemyślenia bohaterów na co kładę szczególną uwagę. No i chyba nie muszę mówić, że moją perłą była Evcia? Ulubiony moment? Przemowa na imprezie pożegnalnej, jak Mike dowiaduje się, że jest ojcem Evy. Moje dwa najukochańsze chociaż tych momentów mogłabym wymieniać godzinami. Co mi się najmniej podobało? Emilka - wystarczy więcej niż tysiąc słów (w negatywnym oczywiście sensie). Ten koleś (świetnie mimo wszystko wykreowany) doprowadzał mnie do białej gorączki.
W ogóle wczoraj jak przeczytałam podsumowanie to wieczorem dopadła mnie refleksja na temat Michelle. I pamiętasz jak mówiłam ostatnio: Nie ogarniałam do końca, że oddała swoje życie za Michaela. Wczoraj w końcu przeanalizowałam sobie to wszystko i uderzyło to we mnie z ogromną siłą. To było naprawdę tragiczne, ale za to piękne oddanie.
No i chyba tyle ode mnie. Nie lubię się żegnać, ale tu mi nie pozostaje nic innego. Jest smutek, smuteczek, ale życie toczy się dalej. Cholernie przywiązałam się do tej historii, a raczej bohaterów. Wiem to po swoich opowiadaniach. Oni naprawdę stają się częścią życia, myślimy o nich, rozumiemy i kwestionujemy ich zachowanie. To jest naprawdę mimo wszystko fajna sprawa.
Nie mogę uwierzyć, że to ostatni komentarz tu na blogu, tu pod tą serią, ale wszystko dobre co się szybko kończy.
Czekam z utęsknieniem na kolejne opowiadanko. Oczywiście trzymaj się ciepło na tych praktykach i wracaj do nas cała i zdrowa! <3 <3 <3
Jestem! Zgłaszam się!
OdpowiedzUsuńCo prawda, epilog przeczytałam w dniu kiedy go udostępniłaś, ale nie miałam jak skomentować. Oczywiście się poryczałam, choć byłam przygotowana na to. Wylałam wiele łez jak ta trzecia część dopiero powstała. Nie chciałam jej nawet czytać, bo wiedziałam jak się skończy, ale przeczytałam i ryczałam jak kot.
Babcia patrzyła się na mnie jak na idiotkę xD
Ale przechodząc do opinii. Wszystkie trzy części mi się naprawdę bardzo podobały. Każda miała w sobie coś wspaniałego.
Pierwsza była urocza (nie umiem znaleźć innego słowa xd, bo tworzyło się uczucie między nimi i to było świetne, w sensie, że świetnie to opisałaś. Nie zrobiłaś tego na bang, już są parą, tylko ona stopniowo się w nim zakochiwała.Oczywiście już w pierwszej części dowaliłaś coś przez co można było się po raz pierwszy popłakać. Śmierć jej rodziców, była dla niej widać strasznie trudna i nie dziwię się. I tak wykazała się ogromną siłą, bo ja chyba nie byłabym na tyle silna być dalej.
Nie podobało mi się to, że uciekła tak bez słowa, ale przez to druga część miała sens. Logiczne xd
To teraz druga. Z tego co pamiętam to dopiero pod koniec on się dowiedział, że jest ojcem Evy. i to mnie i wkurzyło i sprawiło, że ta cześć jest moją ulubioną. Znowu podobało mi się to, że nie zrobiłaś tego na odwal się, że ona mu powie tylko przedłużałaś to. Oczywiście też niemiłosiernie denerwował mnie Emilio, ale na szczęście nie pojawił się już w trzeciej. Przynajmniej ja nic takiego nie kojarzę xD Może byłam wtedy zbyt rozkojarzona i jego pojawienie się uznałam za nieważne.
No i oczywiste - Michelle i jej nowotwór. Znowu mogłam się wyryczeć za wsze czasy, choć ona znowu wykazała się niesamowitą siłą. Podziwiam ją, że tak spokojnie tłumaczyła Evie o tym, że niedługo odejdzie.
To teraz trzecia i najsmutniejsza część. Przez cały czas myślałam ,,Michael, ty idioto. Czemu nie słuchasz Michelle i chcesz zagrać ten jeden koncert?'',,Przecież widzisz, że się męczysz. Daj sobie spokój'',,Masz przy sobie Eve i Michelle więc nie martw się o kasę! Zamieszkasz najwyżej pod mostem, ale masz to czego inni szukają całe życie''
Oj denerwowałam się na niego. I skończyło się jak skończyło. Tak jak można było od początku przypuszczać.
Spodobało mi się (i nie spodobało), że pod koniec dałaś taką kropelkę nadziei, że jest serce do przeszczepu tylko szkoda, że tak późno.
Uderzyło mnie to, że Michelle oddała swoje życie dla Michaela. Fakt, jej samej nie wiele go zostało, ale widać to jak bardzo kochała jego oraz Evę. za wszelką cenę walczyła o to by Eva miała choć jednego z nich przy sobie. Jestem pełna podziwu i szacunku do niej. Nie wielu postąpiło by tak jak ona.
No cóż... Może nie napisałam tak jak chciałam, ale nie potrafię tego opisać. Zżyłam się z bohaterami i trudno jest mi przyjąć do świadomości, że to już koniec. Pewnie nie raz będę tu wracać i zaczynać od nowa. Naprawdę wspaniałą historia. Nie przesłodzona jak większość.
Nie chcę się żegnać, bo tego nie zrobię. Będę czytać Twoje kolejne opowiadanie, które już wydaje się być genialne, choć nie pojawił się żaden rozdział xd Ale patrząc na to jak piszesz ciekawie, to już mogę tak stwierdzić, że to będzie strzał w dychę!
To chyba tyle.
Wracaj do nas szybko z Grecji, cała i zdrowa <3
Życzę weny do następnego opowiadania <3
Pozdrawiam.
No to jestem, tak jak prosiłaś wstawiam koma po podsumowaniem (oczywiście i tak bym to zrobiła). Ogólnie to wczoraj skończyłam czytać, miałam już nawet komentarz prawie skończony, ale oczywiście, ja durna pała, musialam go skasować :/ Ogólnie na Ciebie trafiłam przez opowiadanie Man in the Mask i w ten sposób przeczytałam serie Remember. Dodam jeszcze, że przeczytałam wszystko w tydzień, tak mi się spodobało, że nie umiałam się od niego oderwać :) Po pierwsze to: JEST TO JEDNO Z NAJLEPSZYCH OPO JAKIE CZYTAŁAM (a trochę już czytałam fanfic'ów) Zaczne najpierw tak, jedyną rzeczą jaka mi się nie podobała, w tym opowiadaniu, albo bardziej mojej głowie się nie podobało, to było to jak Michelle miała powiedzieć Mike'owi, że Eva jest jego córką i tak długo to się przyciągało. Wiem, że nie było by sensu jak cała historia leciała by szybko, zresztą nie lubię tego, ale za dużo stresu widać jak na raz.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie nauczyło mnie wielu rzeczy, a może nie nauczyło, tylko je we mnie udoskonaliło, nie będę wymieniać tego, bo trochę by mi to czasu zajęło..
Jeśli chodzi o samych bohaterów, to Mike oczywiście był cudnowny i kochaniutki, idealnie go zrobiłaś jak dla mnie <3 Miśka pomimo trudnego charakterku, też była niczego sobie. Eva była bardzo przekochana, nie dało by się jej nie polubić. Bardzo słodka była relacja między Michael'em, a Evcią :* Ale z wszystkich bohaterów naj naj naj wielbie Davida. Oczywiście najpierw go nie darzyłam sympatią, ale po tym jak spotkał się z Michelle na plarzy oraz po rozmowie Miśki z Mike'iem o nim polubiłam go. Jeszcze chciałabym się odnieść do trzech ostatnich rozdziałów ostatniej części, po pierwszy punkcik to PŁAKAŁAM JAK BÓBR, obok mnie leżała masa papieru :'( minęła od tego doba, a mnie dalej oczy bolą. Więc ciesz się, że umiesz wywoływać tak silne emocje w ludziach ;) Oczywiście oprócz tego, że ryczałam przy każdej lepszej okazji, to też często chichrałam się i tak samo nie mogłam, w niektórych momentach usiedzieć ze zdenerwowania. Jesteś w tym dobra, więc cieszę się, że zajełaś się kolejnym opowiadaniem.
Będę tęsknić za tą historią. Taki sobie wyrobiłam odruch przez ten ostatni tydzień, że przy każdej wolnej chwili czytalam serie Remember, iż jak dziś przypomniałam sobie, że już skończyłam czytać ją to mi się smutno zrobiło :( Ale mam nadzieję, że jeszcze zrobisz dużo tak dobrych historii.
Trzymaj się tam i życzę duuuuużo weny.
PS. Czekam na kolejny Man in the mask XDDD
~Siwa
Co mogę powiedzieć? Szukałam długo fanfiction o Michaela,które wciągnęłoby mniem. Trafiłam tutaj,uwielbiam Twoje notki. Kocham to opowiadanie,cytaty poruszające
OdpowiedzUsuńZ ostatnimi rozdziałami czekałam bardzo długo, całe 2 miesiące. Nie chciałam płakać i przeżywać. Ale była to piękna historia i marze o tym,żeby za kilka lat przeczytać ją od nowa. Zakończenie bolesne,bo może życzyłam sobie że MM będzie na zawsze. Jednak nie zmienia to mojej miłości do tego opowiadania. Komentarz jest krótki,ale prosto z serca. Kocham Cię za tą historie! Dziękuję Ci za te miłe chwile. <3
No po prostu brak mi słów... Cała seria remember była niesamowita i nie wiem jak to skomentować. Nie pomyslalam zeby zostawić komentarz pod podsumowaniem zamiast pod epilogiem. No ale jak mówiłam opowiadanie bardzo emocjonalne, wczułam się bardzo w nie i po prostu nie wiem co powiedzieć... Na pewno jest najlepszym opowiadaniem jakie kiedykolwiek czytałam i będe niesamowicie tęsknić za tą serią...
OdpowiedzUsuńJak mówiłam: Nie mam słów żeby opisać to opowiadanie bo tego po prostu nie da sie opisać słowami.
No ale cieszę sie ze są na świecie takie opowiadania od których ciężko oderwać oczy i na pewno seria remember nim jest.
Życzę dużo weny i czekam na kolejne fanfiction twojego autorstwa.
Pozdrawiam <333
Czytałam każdy rozdział z taką uwagą, że czasem zapominałam mrugać. Poświęciłam na całą serię może 4 nocne zmiany w pracy. Nocna zmiana to przekleństwo- człowiek siedzi sam, nie ma się do kogo odezwać, a czas leci przerażająco wolno. Dzięki Twoim opowiadaniom, co ja mówię?! Dziełom! To były najlepsze nocne zmiany w pracy :) musiałam uważać, by się nie rozkleić jak dziecko, na wypadek gdyby ktoś nawiedził recepcję. Co mogę powiedzieć? Dziękuję z całego serca, bo ujęłaś właśnie moje serce. Od Ciebie trzeba się uczyć ile warte jest opisywanie uczuć i emocji w życiu. Ja mogłam się wczuć w każdą rolę dzięki temu bogactwie słów.
OdpowiedzUsuńFani Michaela mają w sobie już tę wrażliwość :)
Wszystkiego dobrego!