czwartek, 26 maja 2016

Rozdział 3


Nie bez powodu dzisiaj ta piosenka!
Zapraszam<3

~~~~~

Najszybszą drogą do rozstania jest brak zaufania. Rozumiem, że może być to spowodowane obawą przed utratą ukochanej osoby, lecz to kwestia, na którą nie mamy wpływu. Wiara w słowo "kocham" naszej drugiej połówki, powinna być wystarczająco duża by nie wystawiać miłości na próby. 
Każdy chciałby móc cofnąć czas i każdy ma przynajmniej jedną rzecz, którą chciałby naprawić. Ale tego nie da się zrobić. Musimy żyć z wyrzutami sumienia. Możemy jedynie próbować o nich zapomnieć albo się z nimi uporać. Zrobić coś, dzięki czemu poczujemy się lepiej. Nie wolno nam rezygnować z życia z powodu czegoś, co i tak pewnie by się zdarzyło. Ja bym dała wiele za naprawienie błędów z przeszłości. Były one tak ogromne, że nie mogłam winić Michaela za brak zaufania jakim mnie teraz darzył. Jednak jak zbudować bez tego relację? Zaufanie to najważniejszy element, siła i fundament.
Mike wrócił późnym wieczorem, gdy już spałam. Od rana unikaliśmy się, bojąc powrotu do wczorajszej rozmowy. Widziałam, że coś go trapi. Nie wiem czy nasza kłótnia, czy znów problemy w pracy, ale widziałam w jego oczach strach i niepewność, znałam go w każdym calu.
Siedziałam w pokoju gościnnym zerkając co chwila na zegarek, nie chcąc się spóźnić na spotkanie. Gdy już wstawałam z fotela gotowa do wyjścia, do pomieszczenia wszedł Michael spoglądając na mnie niepewnie.
- Chcę porozmawiać - mruknął spuszczając wzrok niczym małe dziecko.
- Porozmawiamy jak wrócę - rzuciłam oschle biorąc ze stolika swoją torebkę - Spieszę się.
- Gdzie idziesz taka wystrojona? - zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół po białej sukience.
- Co? Tym razem może stwierdzisz, że do burdelu się wybieram? - zaśmiałam się pod
nosem - Nie wiem co Ci się nie podoba ale...
- Proszę, przestań - szepnął podchodząc do mnie i przytulając delikatnie - Ślicznie wyglądasz. 
- Spadaj - rzuciłam przewracając oczami - Porozmawiamy jak wrócę, Nat już na mnie pewnie czeka.
- To poczeka. Nie możesz mi poświęcić chwili?
- Coś czuję, że to nie będzie chwila.
- Przepraszam - wyszeptał prosto do mojego ucha, powodując swoim ciepłym oddechem na moim ramieniu gęsią skórkę - Mój ojciec wczoraj mnie wyprowadził z równowagi. Byłem wściekły na niego i nie analizowałem tego co mówię, co niepotrzebnie przelało się na Ciebie.
- Powiedziałeś to co chciałeś powiedzieć - syknęłam odsuwając się delikatnie od niego - Nie ufasz mi, ale nie mam do Ciebie o to pretensji. Zawiodłam Cię wielokrotnie, okłamałam w sprawie Evy i rozumiem Twoje stanowisko. Jednak w takim układzie nie wiem czy ma sens...
- Nie kończ - poprosił błagalnym tonem znów zmniejszając między nami dystans - Nie mów tak nawet, nawet tak nie myśl.
- Jaki ma to sens, jeśli mi nie wierzysz? - spojrzałam mu prosto w zaszklone oczy.
- Wierzę Ci i ufam. Gdybym miał wątpliwości co do tego czy Eva jest moją córką, sam bym poprosił o te badania. Dlatego tak zdenerwowałem się, gdy zaproponowałaś to Josephowi. To ja mam Ci wierzyć, a nie on. 
- Chciałam tylko aby mnie zaakceptował.
- Wiem, dlatego przepraszam... Niepotrzebnie wtedy się uniosłem, a tym bardziej nie miałem prawa zarzucać Ci, że to Ty nie masz pewności. Wiem, że nigdy mnie nie zdradziłaś. Gdybyś mnie zdradziła oznaczałoby, że mnie nie kochasz, a ty wciąż po tylu latach jesteś tutaj przy mnie z tą sama miłością - mówił nie spuszczając ze mnie wzroku.
Na początku się zawahał, jednak w końcu znów się zbliżył delikatnie muskając moje wargi po czym oparł swoje czoło o moje łapiąc głęboki oddech. 
- Kocham Cię - mruknęłam wtulając się w jego tors, czując nagły przypływ siły po tym co przed chwilą powiedział - Obiecałam, że koniec z kłamstwami. Wiesz już wszystko, znasz całą historię od mojego odejścia. Musisz mi zaufać bo inaczej...
- Ufam Ci - przerwał odgarniając kosmyk moich włosów za ucho - Jako jedyna zawsze stawiałaś moje szczęście ponad własne. Popełniłaś błędy ale nieświadomie, nie mogę Cię za to winić. Twoje serce nigdy mnie nie zdradziło, ufam Ci jak nikomu innemu - dodał po czym znów mnie pocałował, tym razem z większym zaangażowaniem.
- Spóźnię się - mruknęłam zagryzając wargę - Nat pewnie już czeka.
- Gdzie jedziecie?
- Na zakupy - uśmiechnęłam się niepewnie - Dawno nigdzie razem nie wychodziłyśmy.
- Potrzebujesz pieniędzy? Mogę...
- Nie - przerwałam mu nie chcąc nawet tego słuchać - Żadnych pieniędzy.
- Złośnica - zaśmiał się na mój poważny ton ponownie mnie przytulając - Dobrze, ale zabierasz ze sobą kogoś z ochrony.
- Po co?
- Ostatnio o nas bardzo głośno. Jesteś rozpoznawalna, nie mogę ryzykować.
- Już o tym pomyślałam - rzuciłam wyjmując z torebki niebieską arafatkę i zrzucając ją na głowę.
- Na islam przechodzisz? - zaśmiał się na co posłałam mu mordercze spojrzenie - Wyglądasz jakbyś się z Arabii Saudyjskiej urwała.
- Bardzo śmieszne Panie żartowniś - przewróciłam oczami - Tak przynajmniej nikt mnie nie rozpozna.
- Nie mogę ryzykować, weź ze sobą chociaż...
- Nie panikuj - cmoknęłam go krótko - Chcę chwilę dla siebie i Nat. Nikt mnie nie rozpozna po samych oczach. To lepsze niż Twoje okularki i wąsik.
- Nie lubisz mojego wąsika? - udał obrażonego na co się zaśmiałam.
- Nie, wolę gdy nie jesteś włochaty.
- Ale że w jakim sensie?
- Głodnemu chleb na myśli - wystawiłam mu język kierując się do wyjścia.
- Głodny głodnemu wypomni!
- Głodny głodnego nakarmi - rzuciłam w progu posyłając mu ostatni, uroczy uśmiech.


Chodzenie po galerii z Nat było o wiele bardziej męczące niż mogłam sobie wyobrażać. Wybierała się do NY na kilka dni, więc musiała zakupić kilkanaście reklamówek nowych ciuchów i butów. O tak, cała moja kochana Natalia. W końcu zmęczone usiadłyśmy w jednej z kawiarni. Mężczyzna przyjmujący zamówienie dziwnie się na mnie patrzył, ale dobrze wiedziałam o co chodzi.
- Możesz to w końcu zdjąć? - mruknęła Nat gdy kelner się oddalił - Wyglądasz jak psychol.
- Wolę to niż napad fotoreporterów - rzuciłam poprawiając chustę na twarzy - Po oczach chociaż nikt mnie nie pozna.
- Panikujesz.
- Przeglądałaś ostatnio gazety? Moje zdjęcia są wszędzie - westchnęłam zrezygnowała - Mnie też to się wcale nie podoba, ale wolę arafatki niż goryla z ochrony Mike'a.
- Co racja to racja - zaśmiała się - Cieszę się, że wszystko się ułożyło i zostałaś z nami.
- Czy ja wiem czy się ułożyło...
- Ej - przerwała mi - Mogłoby być tak, że teraz byś sama w Londynie siedziała. A tak to jesteś tutaj, ze mną, z Michaelem i Evą. Jesteście rodziną, w końcu, po tylu latach.
- Nie masz pojęcia jakie to trudne. Mike ciągle się zamartwia moim stanem, zresztą ja tak samo jego gdyż nie patrzy na nic... Nie chce mu odbierać tego co kocha, ale musi zastopować z tymi tańcami nawet w domu bo jego serce jest coraz słabsze.
- Był odzew z rejestru?
- Nie - warknęłam obrażona na cały świat - Mam wrażenie, że oni tam nic nie robią...
- Miśka, znalezienie dawcy nie jest takie proste.
- Wiem, po prostu nie mogę się z tym chyba pogodzić - nagle do stolika podszedł kelner stawiając nasze zamówienie - Martwię się o niego, powinien się oszczędzać dopóki nic nie wiadomo z przeszczepem.
- Wiesz jaki on jest, nie usiedzi z chudym dupskiem w miejscu - zaśmiałyśmy się i dokończyłyśmy ciasto zostawiając temat Michaela w spokoju.
Ostatnią rzeczą jaka została nam do kupienia to wino w sklepie monopolowym obok galerii. Natalia marudziła coś, że musi kupić dobry alkohol  na wyjazd - nie wnikam po co i w jakim celu. Stałyśmy przed  regałami, gdzie najróżniejsze butelki wydawały się aż prosić o zakup.
- To - rzuciłam biorąc do ręki wino, które dobrze rozpoznawałam - Po moim powrocie tutaj, Emilio dał mi je u siebie w mieszkaniu. Było naprawdę świetne.
- To bierz i idź już do kasy - mruknęła dając mi portfel - Zaraz przyjdę.
Wzięłam od niej butelkę i zrobiłam jak prosiła. Przede mną stał jakiś starszy mężczyzna, który co chwila bacznie mi się przyglądał. Serio kobieta w chuście to takie wielkie halo? Za mną po chwili ustawiły się jakieś dwie młode dziewczyny, na oko może 17 lat. Śmiały się coś pod nosem, możliwe że z mojego nakrycia głowy, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Gdy mężczyzna podziękował i odszedł od kasy, postawiłam wino na ladzie wyjmując pieniądze.
- Dowód poproszę - rzuciła kobieta za ladą patrząc na mnie jak na wariata - Albo zdjąć to coś z twarzy, po oczach mam poznać, że Pani jest pełnoletnia?
- Oh, no tak - mruknęłam przerażona, gdyż dziewczyny za mną stojące były w takim wieku, że na pewno czytały gazety a mój wizerunek i imię zdobiły teraz wiele czasopism.
Zsunęłam niebieski materiał z twarzy. Kobieta spojrzała na mnie i kiwnęła głową widząc, że jestem pełnoletnia. Moje obawy sprawdziły się już po chwili, nim zdążyłam na nowo zawiązać arafatkę dopadła mnie jedna z tych gówniar.
- Znam Cię - syknęła mierząc mnie wzrokiem - To Ty jesteś tą małpą co poleciała na hajs Michaela - mimo iż zagotowało się we mnie na to bezpodstawne stwierdzenie, postanowiłam zachować spokój i grać na zwłokę.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Przecież widzę, to Ty jesteś ta Michelle? Masz tupet aby jeszcze po ulicach się szlajać - zrobiła krok w moją stronę, a po sekundzie już u mego boku zjawiła się moja przyjaciółka, która najwyraźniej domyśliła się co się dzieje bo rzuciła od razu:
- To jak Alexandro, idziemy? - specjalnie zwróciła się do mnie innym imieniem, co zmieszało dziewczyny stojące obok.
- Tak, idziemy - rzuciłam spoglądając na tamtą gówniarę triumfalnym wzrokiem.
- Miśka co Ty odwalasz?! - syknęła Natalia gdy opuściłyśmy już sklep - Dobrze, że uwierzyły w tą Alexandrę.
- Musiałam zdjąć chustę, nie chciała mi sprzedać alkoholu nie widząc twarzy.
- Powinnaś zgodzić się na ochroniarza, Mike ma rację w tej kwestii. A gdyby mnie nie było? Setki kobiet chcą cię udusić żywcem!
- Nie siej fermentu - przewróciłam oczami - Chcę czasem wychodzić gdzieś sama, potrzebuję prywatności. To przez to, że musiałam zdjąć arafatkę.
- Kopiesz sobie znów dołek - mruknęła ruszając przed siebie - Odwieźć Cię?
- Nie, chcę zajść jeszcze w jedno miejsce i potem zadzwonię po taksówkę.
- Sama chcesz się włóczyć po mieście? - spojrzała na mnie jak na debila - Nie ma mowy.
- Daj spokój. Obiecaj, że nie zadzwonisz do Michaela.
- Obiecuję - rzuciła z rezygnacją - Napisz mi chociaż, jak już będziesz w domu.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się, czego nie mogła zobaczyć przez materiał zakrywający moje usta.
Pożegnałam się z przyjaciółką i ruszyłam przed siebie. Skłamałam, że mam coś do załatwienia. Po prostu chciałam się przejść ulicą bez celu. Moje nogi poniosły mnie w stronę plaży, gdzie przez kiepską, pochmurną pogodę nie było wiele ludzi. Gdy człowiek żyje z świadomością, że niedługo zniknie, zaczyna doceniać małe rzeczy: własnie jak taki spacer. Móc po prostu popatrzeć na ludzi, na drzewa, na przyrodę, na fale obijające o brzeg, na złoty piasek. Po prostu na wszystko.
Brzegiem plaży udałam się kawałek poza teren strzeżony, chcąc mieć ciszę i spokój. Przysiadłam na piasku zdejmując chustę, gdyż w zasięgu nikogo nie było. Poczułam jak chłodny wiatr muska moje policzki. Nakryłam ramiona niebieskim materiałem czując jak chłód ogarnia moje ciało. Podciągnęłam kolana pod brodę i patrzyłam w morze bez celu. Nie wiem ile tak siedziałam. Dopiero ocknęłam się czując jak ktoś siada na piasku obok mnie, a słysząc jego głos zaschło mi momentalnie w gardle.
- Kope lat, co? - zaśmiał się spoglądając na mnie szarymi oczami, w których zawsze widziałam te drapieżne świetliki - Kiepska pogoda jak na siedzenie na plaży.
- Skąd wiedziałeś że...
- Wszędzie Cię rozpoznam - ukazał szereg białych zębów, po czym znów spojrzał w morze - Ostatnio głośno o Tobie. Nigdy nie myślałem, że zobaczę zdjęcie mojej małej Michelle na okładce czasopisma.
- Gdyby kiedyś ktoś mi to powiedział, też bym nie uwierzyła - uniosłam lekko kąciki ust, spoglądając na mężczyznę - Nic się nie zmieniłeś po tylu latach.
- To miał być komplement? - zaśmiał się - Ty za to się bardzo zmieniłaś. Od naszego rozstania byłaś ciągle w LA?
- Nie, przez sześć lat mieszkałam w Londynie.
- Opowiesz mi jak go poznałaś?
- Kogo?
- Michaela - uśmiechnął się ciepło - Pisali o was kiedyś, potem ucichło.
- To właśnie przez mój pobyt w Anglii.
- A teraz wróciłaś?
- Można tak powiedzieć - spuściłam wzrok, nie wiedząc czy mogę mu powiedzieć prawdę - Wybacz, ale nie mogę upubliczniać naszej znajomości z Michaelem. To może...
- Rozumiem - uśmiechnął się - Jesteś chociaż szczęśliwa?
- Bardzo - uniosłam lekko kąciki ust - Jestem bardzo szczęśliwa.
- To jest dla mnie najważniejsze.
- Mogę mieć do Ciebie pytanie Davidzie? - spojrzałam na mężczyznę, który w odpowiedzi skinął głową - Wciąż żyjesz... No wiesz, chodzi mi o relacje...
- BDSM? Nie. Skończyłem z tym po Twoim odejściu.
- Rozumiem - spojrzałam znów w morze - Nie sądziłam, że jeszcze sie spotkamy, a już tym bardziej, że będziemy rozmawiać ze sobą jak ludzie.
- Od zawsze się rozumieliśmy. Popełniłem wiele błędów, które zrozumiałem z biegiem czasu. Mimo to cieszę się, bo widzę że jesteś szczęśliwa, a na tym mi najbardziej zależało.
- Dziękuję - oparłam głowę na jego ramieniu, wypuszczając powietrze z ust - Śniłeś mi się ostatnio.
- Mam rozumieć, że miałaś koszmar? - wyszczerzył się.
- Podtapiałeś mnie - rzuciłam z lekkim żalem w głosie - Często to robiłeś.
- Nie wracajmy do przeszłości, skończyłem z tym i chcę zapomnieć.
- Wiesz, że mam córeczkę? - wypaliłam nagle chcąc zmienić temat.
- Z Michaelem? - spojrzał na mnie uśmiechając się - O tym nie czytałem jeszcze w żadnej gazecie.
- Mike dopiero ma zamiar to ogłosić w przyszłym tygodniu. Spójrz - wyjęłam z portfela zdjęcie Evy podając mu je.
- Przepiękna - zagryzł dolną wargę - Kiedyś moja bezpłodność mnie cieszyła, dzisiaj ilekroć o tym pomyślę...
- Przestań - przerwałam mu - Nie mamy wpływu na to jakie choroby nas dopadają. Twoja bezpłodność nie jest wyrokiem.
- A co nim jest?
- Mam guza mózgu - wypaliłam nagle, po czym szybko się skarciłam w myślach - Przepraszam, nie powinnam...
- Ile? - spytał głosem pozbawionym emocji - I od jak dawna wiesz?
- Od niecałych trzech miesięcy. Zostało mi może kilka miesięcy, nie wiem dokładnie.
- Michael wie?
- Wie - mruknęłam.
- To dobrze. Najważniejsze, że jesteście razem i się wspieracie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się znów spoglądając w jego szare oczy - Strasznie się cieszę, że mogłam przed śmiercią jeszcze z Tobą porozmawiać.
- Mogę liczyć na jeszcze jedno spotkanie? Nim zostawisz nas wszystkich?
- Oczywiście - rzuciłam wstając z piasku i nakładając na twarz z powrotem arafatkę - Jeszcze raz Ci dziękuję. Obiecuję, że jeszcze się spotkamy.
- Trzymam Cię za słowo - dodał również wstając z ziemi - Nigdy Cię nie przeprosiłem za to wszystko co Ci zrobiłem. Czy teraz przeprosiny będą daremne?
- Przeprosiny nigdy nie są daremne.
- W takim razie przepraszam za wszystko.
- Wiesz... - zaczęłam niepewnie - W zasadzie to ja powinnam Ci chyba podziękować. Nie masz pojęcia ile mnie nauczyłeś, jak bardzo wzmocniłeś mój charakter tym wszystkim i stworzyłeś Michelle, którą zawsze chciałam być.
- W takim razie cieszę się - zaśmiał się i ruszył obok mnie w stronę wiodącą do miasta.
Nagle usłyszałam jakiś pisk, skomlenie. Odwróciłam się gwałtownie spoglądając w stronę krzaków rosnących przy plaży.
- Słyszałeś? - spytałam idąc w stronę z której dobiegały dźwięki.
- Poczekaj - zatrzymał mnie gestem ręki i podszedł w stronę roślinności.
Schylił się nagle i coś majstrował między gałęziami. Nie miałam pojęcia co robi, gdy nagle zobaczyłam jak podnosi się trzymając na rękach małego, czarno-białego pieska.
- Ktoś go przywiązał do krzaków - rzucił podchodząc do mnie z wystraszonym zwierzęciem.
- Nigdy nie zrozumiem ludzi - warknęłam kucając, a David postawił pieska na piachu - Co teraz z nim zrobimy? Nie możemy go zostawić, umrze tutaj a w mieście może wpaść pod auto.
- Wiesz, że mam alergię na sierść, przykro mi.
- Dobra - rzuciłam biorąc pieska na ręce - Zabiorę go. Jak mnie Michael wyrzuci z domu to najwyżej zamieszkam z nim w budzie, albo zwrócę się o pomoc do Natali.
- Chyba zostaje Ci buda - zaśmiał się i znów, tym razem we trójkę ruszyliśmy w stronę centrum.
David towarzyszył mi całą drogą aż do postoju taksówek, gdzie znalazłam jednego życzliwego kierowcę, który zgodził się abym miała psa na kolanach. Pożegnałam się z mężczyzną i wsiadłam do samochodu przytulając wciąż roztrzęsione zwierzę. Trącił mnie swoim mokrym noskiem przytulając się niczym człowiek. Uśmiechnęłam się i zatrzymałam wzrok na migającym obrazie za oknem, gładząc jednocześnie sierściuszka po główce. Spotkanie z Davidem było czystym przypadkiem, ale poczułam w sercu pewną ulgę. Nie chciałabym umierać ze świadomością, że mam niedokończone sprawy i rozmowy z kimś, kto kiedyś był dla mnie tak bardzo ważny. Nie nienawidziłam Davida. Nienawidzić mogłam Emilio, gdyż ranił mnie świadomie. David zaś mnie kochał i jestem tego pewna. Nie znał po prostu innego sposobu, innego życia i innych metod. Ranił nieświadomie, ranił chcąc pokazać, że mnie kocha. Cieszę się, że skończył z tą relacją bo ja również życzę mu szczęścia, takie jakie ja znalazłam. Jakiego doświadczyłam u boku Michaela.


Od dziecka czekałem na uczucie, które powali mnie z nóg. Już jako mały chłopiec wierzyłem w przeznaczenie, spadające gwiazdy i 'drugą połówkę'. Nigdy nie poszedłem na kompromis z własnym sercem. Nie potrafiłem udawać i nie zrozumieć związków na przeczekanie. Odliczałem godziny, dni, które systematycznie zamieniały się w lata. Wiedziałem, że wszystko albo nic... Po prostu.
Siedziałem w gabinecie przeglądając dokładnie plan koncertu. Musiałem uważać, aby nie dostało się to póki co w ręce Michelle. Wiedziałem, że i tak dowie się o tym za kilka dni podczas wywiadu dla FOX NEWS gdyż poza wyjawieniem światu prawdy o Evie, musiałem ogłosić swój występ w NY. Nie chciałem znów się z nią kłócić, jednak decyzja ta była nieodwołalna. Doceniałem jej troskę, jednak nie mogłem pozwolić aby moje problemy finansowe dotknęły w przyszłości naszą córkę. Po prostu nie mogłem, był to mój obowiązek jako ojciec.
- Pańska kawa - rzuciła Isa wchodząc z gorącym kubkiem do pomieszczenia - Czy coś jeszcze podać?
- Nie, dziękuję - mruknąłem przysłaniając papiery inną makulaturą - Poinformuj mnie proszę gdy Michelle wróci już do posiadłości.
- Wróciła jakąś godzinę temu.
- Jak to? - spojrzałem zdziwiony na kobietę - Gdzie jest?
- Udała się szybko na górę, nie widziałam jej nawet. Jest chyba z Evą.
- Rozumiem, możesz odejść - posłałem kobiecie sztuczny uśmiech.
Gdy wyszła wstałem z miejsca i oparłem się o biurko, biorąc łyk kawy. Dlaczego Michelle do mnie nie przyszła? Dalej jest zła? Natłok pytań nie dawał mi spokoju więc po opróżnieniu kubka z ciemną zawartością schowałem na miejsce dokumenty i udałem się w stronę naszej sypialni. Już z korytarza usłyszałem jej głos przemieszany ze śmiechem naszej córeczki. Stanąłem przed drzwiami i bez pukania wszedłem do pomieszczenia. Jak poparzone wykonały dziwny, gwałtowny ruch jakby przykrywały się pościelą. Spojrzałem na nie unosząc jedną brew. Michelle zagryzła wargę i leżała nieruchomo na łóżku obok Evy, rozciągnięta po długości. Wymieniły się spojrzeniami, po czym znów ich wzrok spoczął na mnie. 'Oho, coś się dzieje', pomyślałem. Znałem Michelle aż za dobrze i w jej oczach od razu wyczułem, że jest coś o czym powinienem wiedzieć.
- To która mi powie o co tutaj chodzi? - zrobiłem krok w ich stronę, na co moja córka bardziej położyła się na pościeli, co przykuło moją uwagę - Więc?
- Obiecaj, że się zgodzisz - wyrwała moja ukochana robiąc maślane oczy - Obiecaj.
- Na co mam się zgodzić? - zaśmiałem się nie mogąc ukryć rozbawienia - Co żeś znowu przeskrobała?
- Jakie znowu? - udała oburzoną - Wypraszam sobie.
- To zejdź z łóżka.
- Najpierw obiecaj.
- Nie będę obiecywać w ciemno - spojrzałem na Evę - Kochanie zejdź z łóżka, proszę.
Dziewczynka niepewnie spojrzała na mamę, po czym w końcu obie dały za wygraną. Gdy Eva wstała dojrzałem pod pościelą dużą... Górkę? Tak, coś tam chowały ale nie miałem pojęcia o co chodzi, gdy nagle owa 'górka' się poruszyła, a gdy Michelle odkryła kołdrę moim oczom ukazał się mały, czarno-biały pies.
- Kochanie, poznaj Lucky'ego - kobieta wzięła psa na ręce przytulając do siebie - Widzisz, już Cię lubi!
- Co to jest?
- Pies.
- Tyle widzę - przewróciłem oczami podchodząc do nich bliżej - Skąd go masz?
- Po zakupach z Nat byłam na plaży. Ktoś przywiązał go do krzaków na odludziu. Bał się i piszczał, nie mogłam go tak zostawić.
- Rozumiem, pomogę znaleźć mu nowy dom.
- A nie może zostać? - wyrwała nagle Eva zaszklonymi oczkami - Mamusia powiedziała, że Lucky zostanie z nami.
- Michelle? - spojrzałem na nią karcącym wzrokiem.
- No co? Ty też wykorzystywałeś ją przeciwko mnie - wystawiła mi język - Poza tym uratowałam go i jestem mu coś winna. Nie oddam go do schroniska.
- Porozmawiam z pracownikiem zoo, może coś się znajdzie.
- A nie może zostać po prostu z nami? W domu? Jako członek rodziny, a nie zwierzę w klatce? Eva mając w domu zwierzę nauczy się odpowiedzialności i konsekwencji. Będzie miała kogo otoczyć troską i miłością - spojrzała na mnie wiedząc, że igra z moim sumieniem - Obiecuję, że nie odczujesz w domu jego obecności.
- No... - zawahałem się czując na sobie przepełniony nadzieją wzrok mojej rodziny - Dobra, ale pod warunkiem, że nie zajmie mojego miejsca w łóżku.
- Dziękuję! - zerwały się z łóżka i dosłownie rzuciły na mnie przytulając.
- Dobra dobra, nie chcę tylko widzieć pogorszenia się w nauce, tak? - spojrzałem na Evę wyczekująco.
- Obiecuję - ucałowała mnie w policzek i wróciła do psa przytulając go.
- Jesteś najlepszy - szepnęła mi do ucha kobieta cmokając po chwili delikatnie moje usta - Zobaczysz, że jego obecność wniesie tylko radość do domu.
- Jak Ty to robisz, że zawsze wychodzi na Twoje, hm? - spojrzałem na nią zagryzając wargę - Podstępna z Ciebie istota.
- Owszem - mruknęła zalotnie po czym udała się wolnym krokiem do łóżka zajmując miejsce obok córki - A może zamiast Lucky nazwiemy go Michael Junior?
- Że jak? - zaśmiałem się i zmierzyłem kobietę wzrokiem - Przypominam Ci psa?
- Chcesz usłyszeń kłamstwo czy prawdę? - wyszczerzyła się a ja pokręciłem głową i również zająłem miejsce na łóżku.
Przysunąłem się do ukochanej i szepnąłem na ucho tak, aby tylko ona mogła to usłyszeć.
- 'Michael junior' jest już zarezerwowane do mojego kolegi, którego bardzo dobrze znasz i coś czuję, że dzisiaj w nocy będzie Cię on musiał nauczyć szacunku.
- Zboczeniec - zaśmiała się sprzedając mi sójkę w bok - Okropny jesteś.
- Chodźmy na spacer, nie chcę potem sprzątać po waszym włochatym koledze.
- Ja bym kogoś innego nazwała włochaczem - mruknęła wstając z łóżka.
No tak, Michelle zawsze zna odpowiedź na każdą zaczepkę. Udaliśmy się w trójkę, no licząc Lucky'ego to w czwórkę, na spacer po Neverlandzie. Uliczki były puste, a słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Eva oczywiście nie potrafiła iść z nami, więc biegała w przodzie bawiąc się z psem między drzewami w berka.
- Jak on będzie mi tak szczekał w domu to ogłuchnę - zaśmiałem się spoglądając na moją partnerkę - Mogłoby być już tak zawsze.
- To znaczy? - spojrzała na mnie niepewnie - Jak?
- Chciałbym, żeby wszys­tko zat­rzy­mało się właśnie te­raz i już nig­dy, prze­nig­dy się nie zmieniło. Tak jak zdjęcie, które no­si się w portfelu.
- Zawsze będziemy razem, o tutaj - zatrzymała się przede mną i położyła rękę na moim sercu - Tutaj wszystko pozostanie niezmienne bez względu na choroby, śmierć, osoby trzecie i wszystko inne. 
- Kocham Cię - szepnąłem całując ją delikatnie - Swoją drogą... Co robiłaś dzisiaj na plaży? Mówiłaś że Lucky'ego...
- Tak, znalazłam go przywiązanego w krzakach - mruknęła - A właściwie nie do końca ja... Spotkałam tam kogoś.
- To znaczy? - spojrzałem na nią lekko poddenerwowany - Prosiłem, abyś wzięła kogoś z ochrony. Nie dość że nie zgodziłaś się, to jeszcze sama się zapuściłaś nie wiadomo gdzie. Wiesz co by było, gdyby Cię ktoś rozpoznał?
- Prawie tak było w sklepie...
- Pięknie - zaśmiałem się kpiąco - Wiesz jaki teraz jest szum wokół nas, dlaczego narażasz się i każesz mi się martwić? 
- Przepraszam - szepnęła spoglądając na mnie - Chciałam pobyć chwilę sama ze sobą, potrzebowałam tego.
- Dobrze - uspokoiłem się nieco karcąc się jednocześnie w myślach - Nie powinienem tak naskakiwać. To dla Ciebie nowa sytuacja i nie mogę wymagać wszystkiego na raz.
- Nie szkodzi - przytuliła się do mojego boku i znów zawiesiła wzrok na bawiącej się Evie.
- Mówiłaś, że kogoś spotkałaś na plaży - przypomniało mi się - Coś się stało?
- Nie, ale to nie jest ważne...
- Nie chcę żadnych tajemnic - zatarasowałem jej drogę - Koniec z kłamstwami. Obiecałaś mi to, czyż nie?
- Nie chcę abyś się niepotrzebnie denerwował.
- Zdenerwuję się jak mi nie powiesz lub znów okłamiesz. Sama powiedziałaś, że muszę Ci ufać... Ufam Ci, ale jeśli będziesz coś przede mną ukrywać...
- Spotkałam Davida - wypaliła nagle, a ja poczułem jak wszystkie moje mięśnie się spinają.
- Czy... Czy zrobił Ci coś? - syknąłem przez zęby czując wzrastającą złość - Jeśli...
- Nie dotknął mnie, proszę uspokój się. Spotkaliśmy się przez przypadek, pierwszy raz od czasu gdy się rozstaliśmy. Rozmawialiśmy, przeprosił mnie i pogratulował córki. Czytał o nas w gazetach i cieszy się, że jesteśmy razem.
- Akurat - rzuciłem kpiąco - Teraz po tylu latach sobie o Tobie przypomniał?
- Mówię Ci, że to spotkanie to przypadek, proszę nie złość się - przytuliła się do mnie - To tylko rozmowa, wiesz przecież że on już nic dla mnie nie znaczy. Rozmawialiśmy, powiedziałam mu o tym że jestem z Tobą szczęśliwa, że mamy piękną córkę... Powiedziałam mu też o chorobie. Jedyne o co prosił to jeszcze jedno spotkanie przed moją śmiercią.
- Nie mów mi o tym - przytuliłem ją mocniej do siebie - Żadnej śmierci. Jesteś tu ze mną i tak pozostanie, słyszysz? Nie oddam Cię nawet w ręce Boga. 
- Jeszcze nigdzie się nie wybieram - cmoknęła mnie krótko - A Davidem się nie przejmuj. Zmienił się i cieszę się, że mogłam z nim porozmawiać jak człowiek o tym co było. Jest mi lżej.
- Rozumiem. Po prostu gdy pomyślę co on Ci robił...
- Nie wracajmy do tego - uśmiechnęła się łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę Evy, która była już razem z psem daleko przed nami.
Nie obwiniałem Michelle o nic. Ufałem jej, jednak świadomość że David jest blisko przyprawiała mnie o niepokój. Bałem się o nią... A może tak mi się tylko wydawało? A może po prostu bałem się, że ją stracę? W końcu jak bardzo musiała go kochać, skoro pozwalała sobie robić takie okropne rzeczy.
- Mogę mieć pytanie? - rzuciłem nagle nie mogąc uspokoić myśli - Odnośnie Davida.
- Oczywiście.
- Czy Ty.. Czy Ty coś jeszcze do niego... 
- Nie - zaśmiała się wiedząc już o co mi chodzi - Nie kocham go i chyba tak naprawdę nigdy nie kochałam, a wiesz dlaczego?  Nie można kochać dwóch osób równocześnie. Gdybym jego darzyła wciąż uczuciem, nigdy nie zakochałabym się w Tobie. Uczucie do niego przeszło mi krótko po rozstaniu, a miłość do Ciebie przetrwała całe 6 lat, gdy byliśmy rozdzieleni oceanem. Rozumiesz w czym tkwi różnica? - zamiast odpowiedzi wpiłem się w jej usta czując w sercu ogromną ulgę. Wiedziałem, że teraz już nic nie stanie nam na drodze. Miłość jest po­dob­na tyl­ko do miłości, nie da się jej porównać z niczym innym.

***

Komentarz = to motywuje!

***

No i oto pojawił się ON: ja wiem, że wielu z was (nie)czekała na jego powrót :D
Ogólnie mega ciekawi mnie, jak wy sobie wyobrażaliście Davida: 
i wyglądem, i charakterem.
Ja miałam obraz tego człowieka w swojej głowie 
już od pierwszej części Remember to be Happy, 
od kiedy Michael przeczytał wpis w pamiętniku Miśki.
Oczywiście to nie koniec jego udziału, niedługo poznacie dokładniej 'relację' jaka ich łączyła,
oraz sami zobaczycie i ocenicie Davida jako człowieka.
Piszcie pierwsze wasze wrażenia i odczucia - jestem ich serio ciekawa:)
+ mam do was jeszcze pytanie!
To z czystej ciekawości, która się u mnie zrodziła po jednym z komentarzy od nowej czytelniczki.
Napisała coś, nad czym się właśnie ostatnio zastanawiałam więc:
- co myślicie o aktorce grającej Miśkę?
Nie chodzi mi o samą Michelle ani charakter, tylko o samą aktorkę ją grającą
czyli Alenę Shishkovą. Ja się domyślam (a wręcz wiem, bo o to mi chodziło)
że jest ona dość 'kontrowersyjną' postacią, której szukałam do roli Michelle,
która jak sami wiecie też jest człowiekiem którego się kocha lub nienawidzi.
Dla mnie ona po prostu idealnie pasuje do tej roli, ale jestem ciekawa waszego zdania:)
No i czy nie macie odczucia czasem, że wszystko dzieję się w tym opo 'za szybko'?
Ogólnie, akacja.

Pozdrawiam, nowa notka pojawi się w poniedziałek<3

~~~~~

"Od słów ważniejsza jest stojąca za nimi energia."

9 komentarzy:

  1. Akacja zawsze spoko. ;) (ostatnie zdanie twojego wpisu)
    A ja u ciebie na blogu nie ogarniam tego, że komentarze do wpisu są nad nim, a nie pod nim i się zawsze na to nabieram.
    W ogóle nie wiem czemu, ale nie lubię dodawania natłoku zdjęć do rozdziału (Sama dodałam gif z Seleną... Który się chyba nie rusza). Ale nie przepadam za dziesiątkami fotek.Prowadzę jeszcze dwa blogi z opowiadaniami i na żadnym z nich nie ma żadnego zdjęcia i wszystko pozostawiam wyobraźni czytelników. Tak jest lepiej. :) Na blogu o Sel i Michaelu użyłam zdjęć, bo to są jednak postaci autentyczne.
    A tak, gdyby nie było fotek, to wyobraziłabym sobie tę twoją bohaterkę po swojemu, nie wyglądała by tak (wybacz znów wyrażenie) zdzirowato i byłoby spoko. I może bym ją nawet dała radę polubić. :)

    Dobra. Lecę przeczytać ten wpis od początku, bo na ten moment przyswoiłam tylko andotację i akację. :D

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie bardzo lubię, gdy zdjęcia są dodawane do rozdziałów. Czytam wiele blogów i na 90% z nich ludzie wstawiają fotki bohaterów, podoba mi się coś takiego i urozmaica to historię w moim przekonaniu:)
      Co do samej Miśki - jak mówiłam kwestia gustu. Ja również Sel nie uważam za kobietę piękną (jej wargi mnie zawsze przerażały xD) ale każdy z nas uważa za piekne coś innego i to jest właśnie fajne, ta różnorodność:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Ja nie lubię zdjęć. A najardziej nie znoszę, jak niektórzy zastępują zdjęciami opisy: "Weszłam do pokoju, który wyglądał tak (zdjęcie), ubrana w to (zdjęcie) i zobaczyłam faceta (zdjęcie) z psem (zdjęcie)".
      Co do tego całego Davida (Jak ja kocham to imię! <3), to jako że ma być damskim bokserem (?), to wybrałabym na jego miejsce raczej jakiegoś typowego przystojniaka. Ten gość wygląda dziwnie ślisko, rockowo, jakoś mi się nie wpasowuje w schemat. Na moim drugim blogu z opowiadaniem pojawia się typowo zimny, wyniosły, okrutny facet, któremu z łatwością przychodzi ukrywanie zdrady i kłamanie i on dla mnie mógłby wyglądać np. jak Jack Falahee: http://66.media.tumblr.com/cd04c2a3a9f87e527dcf97e15bf83dc6/tumblr_nd99ualgd41qa8rqwo1_500.png
      W ogóle postaciowo wydaje się być całkiem sympatycznym gościem, ten twój cały Dave. ;) Tylko mi jakoś nie koresponduje z wyglądem. No ale to twój blog i twoja wyobraźnia, więc się nie czepiam.

      ~Arco Iris

      Usuń
    3. No to z pokojem czy psem to faktycznie, coś takiego mogłoby wkurzać. Ale jak widac każdy ma swoje wizje i priorytety. Ja mam zawsze, że pierwsze wrażenie robi na mnie wygląd bloga - tak to już jest. Zdjęcia mi tylko upiększają całość, a dobra organizacja (zakładki itd) to jeszcze dodatkowy plus.
      Co do nowego bohatera...
      David w żadnym stopniu nie jest damskim bokserem :D - cała ich historia naświetli się trochę w przyszłym rozdziale:)
      Nie jest zimny, wyniosły ani okrutny - wręcz przeciwnie, bo odegra w opo swoją rolę inaczej, niż zapewne większość czytelników się spodziewa:)
      Ludzie często są inni niż na jakich wyglądają, a ja jestem tego żywym przykładem:)))
      David ma być człowiekiem zagubionym, tajemniczym i odmiennym a moim zdaniem Andy (aktor grający Davida) nadaje sie do tego znakomicie:)
      Swoją drogą kocham go ja piosenkarza i uważam za mega przystojnego, utalentowanego i właśnie na swój sposób: nieszczęśliwego człowieka.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Cześć!!!
    Ja po prostu wiem kiedy zajrzeć na bloga.
    Pierwsze wrażenie na temat Davida? Zabij go! Zabij go zanim zdąży namieszać. Bo coś czuję w kosciach, że namiesz i to porządnie.Ewentualnie (tak mi podpowiada druga strona mnie) może z tego spotkania wyniknie coś dobrego
    A ten koleś okaże się wsparciem dla Miśki i Michaela. Tak wiem jestem popaprana tak sądząc, ale taka już jestem. Chociaż wolę wersję numer jeden.
    Michael, Michael, Michael... ty idioto prosisz się o kłopoty. Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli masz coś ważnego do powiedzenia i jest ci to trudno do przekazania zrób to cholera jak najszybciej!!!! Bo będziesz tego później żałował. Jeżeli on tak bardz chce, aby Michell go znienawidziła to droga wolna. Troszczy się o dobro Miśki zrozumiałe, że chce ją jak najlepiej uchronić od prasy i paparazzich od siedmiu boleści.
    Nasza Miśka nie powinna sama chadzać na plaże. Chodzi o to, że bez ochrony. Czy ona wiedziała co się mogło stać gdyby ta panienka nie kupiła bajki z Aleksandrą??? Ona mu ładnie całą prawdę powiedziała, kogo spotkała itd. A on? A on ją okłamuje w sprawie koncertu.
    Z tej Evci to taki mały aniołek, po prostu taka słodka, że rozczulam się nad nią jak babcia.
    Scena z pieskiem w ich sypialni rozwaliła mój system. Gdy czytałam to było takie "oooooo" + maślane oczka.
    Notka wyszła wspaniale. Czekam na dalsze rozwinięcie akcji :) Życzę dużooooo weny, bo ona się przyda.
    Pozdrawiam :**

    PS. Moim zdaniem zdjęcia w opowiadaniu pomagają nam naprowadzić się na daną sytuacje i mniej więcej przedstawiają obraz tego co autor chciał przekazać. W mojej wyobraźni Miśka różni się trochę od aktorki ją granej. Zresztą w moim wypadku zawsze tak jest. Ale tym razem jest bardzo zbliżona do osoby wybranej przez Ciebie do odegrania jej roli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czemu ale ten cały David nie bardzo mi się spodobał. o.o Tak jakby mam przeczucie, że niedługo zacznie między nimi mieszać. -.-' Ale ciekawa jestem czy spotka sie z Michaelem i jak to się potoczy. (czyt. czy Michael da mu po mordzie). Co do zdjęć i wszystkich innych upiększaczy; jak najbardziej. Wszelkiego rodzaju gify, które w mniemaniu autora w jakiś sposób nawiązują do sytuacji. Daje ogólne wyobrażenie całokształtu. Goły tekst jest taki... bezpłciowy. o.o xD
    Czekam z niecierpliwością na następny. :D Pozdrowionka i weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, haj, heloł!
    W końcu mogłam usiąść i w spokoju przeczytać! Notka wyszła tak strasznie pozytywnie i świetnie. Zacznę od wisienki na torcie czyli Davida. Czy tylko ja myślałam, że wejdzie w życie naszych zakochańców tylko po to by wszystko rozpiepszyć? A tu takie pozytywne zaskoczenie. I muszę przyznać, że polubiłam gościa i nie mam się po co jego czekać. Może to absurdalny pomysł, ale tak sobie czytając myśle: A co by było gdyby Nat z Davidem się bliżej zapoznali? W jego wypowiedziach nie znalazłam, ani cząstki blefu i wydaje mi się naprawdę miły. Faceta nie powinno się winić za to, że kiedyś tak praktykował miłość. Cieszę się, że rozwiniesz z nim wątek. :3
    Co do naszych Zakochańców - to cieszę się, źe się pogodzili jednakże dalej trzymam się zdania, że Michael powinien jej powiedzieć o planowanym koncercie. Lepiej, żeby Michelle dowiedziała się od niego, a nie usłyszała to na konferencji kierowanej do całych Stanów (czy Świata).
    Rozwaliła mnie akcja w sypialni. Przecież Michael tak baaardzo kocha pieski (w szczególności piesełka Liz 😈) więc w czym problem? Jednakże sama uważam, że ,zwierzątko w domu scala w pewnym stopniu rodzinę i jak to Miśka powiedziała: uczy odpowiedzialności dziecka.
    Hehe Michael Junior będzie uczyć szacunku?! Hehehe, genialne!
    Ogólnie jak wspomniałam na początku notka świetna i fajnie jest się rozerwać na tle prawidzwej tragedii, na której samo wspomnienie robi się cholernie przykro.
    Co do aktorki grającej Michelle. No wiesz, ogólnie rzecz biorąc pierwszy raz z jej osobą spotkałam się właśnie u Ciebie. Nie wypowiem się zbytnio o niej jako osobie bo najzwyczajniej w świecie wielkiej wiedzy nie mam. Przyznam, że po 2 częściach przyzwyczaiłam się do niej i nie wyobrażam sobie nikogo innego na jej miejscu. Zresztą uwielbiam gdy w rodziale nasrane jest zdjęciami, wygląda wszystko pięknie i estetycznie. Nie ma nudy i można nacieszyć oczy. :D Czy akcja dzieje się za szybko? NIE. NIE i jeszcze raz NIE! Chociaż jeśli patrzeć pod kontem, że niedługo będziemy musieli się pożegnać z Remember to.. TAK. :C Nie, ale tak serio to uważam, że akcja jest idealnie rozłożona.
    Czekam z niecierpliwością na nexta! Życzę masy weny! :*
    Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że wybaczysz mi moją dłuższą nieobecność, ale sama wiesz... Czasem są takie momenty kiedy nie mamy siły nawet żyć, bo pewnie rzeczy tak na Nas wpływają. Ale już jest lepiej, mam siłę i wracam :D
    Mam mieszane uczucia co do tego by Michael wracał na scenę, nawet na ten jeden koncert. Rozumiem, chce jak najlepiej dla przyszłości swojej córki, którą widać jak bardzo kocha, ale cholera... Jego zdrowie jest równie dobrze. Koncert to będzie nie mała próba dla Jego serca i tak też może spowodować to, że Eva straci ojca... Chociaż i tak wiem co knujesz co do Jego zdrowia i Michelle i nie wybaczę Ci chyba tego :c
    Teraz Michelle. Powinna słuchać rad swojego mężczyzny, bo wiadomo, nigdy nie wiadomo jaki psychol Jej nie zaatakuje. Nie powinna ryzykować. Może i ja także bym na początku się sprzeciwiała, ale prędzej czy później sama bym błagała o to by chodził za mną jakiś ochroniarz. Dobrze, że w tym sklepie była z Nią Nat, bo wole nie wiedzieć co by się wydarzyło bez Niej.
    Zdziwiło mnie nagłe spotkanie Michelle z Davidem. Ta rozmowa wydawała mi się strasznie dziwna. Tak bardzo się cieszył z tego, że ma Michaela i wydaje mi się, że może coś knuć. Mogę się też mylić, ale nie potrafię jakoś zrozumieć tego człowieka. Może i faktycznie się zmienił, zobaczymy dalej, jestem bardzo ciekawa jak to rozwiniesz :)
    Straasznie się zdziwiłam tego, że Michael nie chciał od razu tego psiaka. Wydawało mi się, że Michael sam ucieszy się jak dziecko, a ten z tekstem, że w zoo może znaleźć się dla Niego miejsce XD Jeszcze ten tekst z ''Michaelem Juniorem'', to typowy Mike w związku :D
    Rozdział jak zwykle wyszedł Ci wspaniale i czekam z ogromną ciekawością na kolejny <3
    Życzę weny i pozdrawiam <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do postaci Michelle, to Alena jest idealna. Naprawdę, Jej wygląd pasuje do takiego silnego charakteru, ale w momentach kiedy już nie daje rady to ukazuje swoje słabości. Nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi xD Ogólnie, obserwuję Ją na instagram'ie i kojarzy mi się teraz tylko i wyłącznie z tym blogiem. Choć przeszkadza mi czasem to, że jest taka sztuczna (operacje robię też swoje), ale ma takie zdjęcia w których człowiek może się zakochać, bo ma bardzo ładny uśmiech :)
    A i akcja jak dla mnie dzieje się tak jak ma być. Lepiej żebyś pisała tak jak piszesz, bo czasem niektóre blogi są monotonne i codziennie jest opisywany każdy dzień, choć są takie gdzie to jest właśnie głównym tematem (?) bloga. U Ciebie jest w sam raz :)

    OdpowiedzUsuń