poniedziałek, 30 maja 2016

Rozdział 4


No i jestem z kolejnym rozdziałem :D
Dzisiaj pojawi się ostatni raz już pewna osoba, którą po Remember I love You
raczej nikt za bardzo nie polubił :D + dowiecie się nieco więcej na temat
przeszłości Miśki w myślę wiadomym temacie :)))
No i dziękuję za opinie i odp na pytania pod ostatnim rozdziałem:
były one czysto teoretyczne, z ciekawości mojej,
gdyż na pewno bym nie zmieniła aktorki grającej Miśkę - za bardzo
lubię Alenę i dla mnie jest ona świetna i idealnie pasuje do roli stworzonej przeze mnie postaci w opowiadaniu.

Aczkolwiek dziwi mnie trochę ocenianie człowieka tylko po wyglądzie, tym bardziej że widzę to coraz częściej:
nawet na nowym blogu o MJ, gdzie główna bohaterka jest grana przez azjatkę i cała akcja rozgrywa się w Azji - ja tam kocham azjatki, są przepiękne <3 

David tak samo w mojej głowie od początku taki miał być i jest,
nie wyobrażałam sobie jakiegoś Christiana Greya - a właśnie człowieka o całkiem innym stylu i zwyczaju:) David to osoba tajemnicza, zagubiona i pokrzywdzona w życiu - a Andy mi się idealnie nadaje do tej roli:)
No ale to sprawa myślę indywidualna, tak samo jak to, czy ktoś lubi jak się wstawia zdjęcia w opowiadaniu albo nie:) - ja uwielbiam jak ktoś tak robi i dlatego sama się tego trzymam.
Nie marudzę już, zapraszam na rozdział :D
Nowy pojawi się jakoś w piątek:)
PS: piosenka na górze od dawna skradła mi serce <333

~~~~~

Tak jak ekstaza umożliwia przekraczanie własnych granic, tak taniec jest sposobem unoszenia się w przestrzeni, odkrywania nowych wymiarów bez utraty kontaktu z własnym ciałem. Podczas tańca świat duchowy i świat rzeczywisty współistnieją bez konfliktów. Myślę, że tancerze stają na czubkach palców, żeby równocześnie dotykać ziemi i sięgać nieba. Podczas każdego tańca, któremu oddajemy się z radością, umysł traci swoją zdolność kontroli, a ciałem zaczyna kierować serce. Gdy tańczę nie mogę oceniać, nienawidzić, nie mogę się oddzielić od życia. Tylko w tańcu możesz stać się kimś o kim marzysz.
Od kilku dni moje potajemne próby udawany się być... No właśnie: potajemne. Jutro miałem mieć wywiad dla FOX NEWS, a do tego czasu musiałem wszystko ukrywać w tajemnicy przed Michelle. Nie grałem fair, bo sam wymagałem od niej szczerości i prawdy, jednak ta sytuacja była naprawdę wyjątkowa.
Od dwóch godzin ćwiczyłem kolejne układy, które rodziły się w mojej głowie. Trzy miesiące to cholernie mało czasu jak na tak ogromne wydarzenie. Musiałem każdego dnia ćwiczyć i uważać, aby ani Michelle ani Eva niczego nie podejrzewały. Mimo iż taniec dawał mi niepohamowaną radość, czułem i widziałem jak moje ruchy się zmieniły. Nie widziałem w lustrze tej werwy, tej spontaniczności, agresji i energii. Mój gorszy stan był niemal namacalny co mnie denerwowało jeszcze bardziej, gdyż jako perfekcjonalista musiałem zadbać o to, aby w moim występie nie było żadnej niechcianej luki. Zmęczony usiadłem na parkiecie sięgając po butelkę z wodą. Pociągnąłem duży łyk wciąż wpatrując się w swoje odbicie w wielkim lustrze. Usłyszałem nagle jak drzwi do sali się otwierają. Spojrzałem w ich stronę spanikowany, że to Michelle, jednak moim oczom ukazał się mój menadżer i przyjaciel: Frank.
- A Ty nie powinieneś być teraz w San Francisco? - rzuciłem uśmiechając się do chłopaka.
- Wróciłem kilka godzin temu - usiadł obok mnie na parkiecie - Gadałem z Q. Nie wiem, czy to aby na pewno dobry pomysł.
- Podpisałem papiery, nie ma odwrotu.
- Wiem, co z jutrzejszym wywiadem?
- A co ma być? - spojrzałem na niego pytająco - Wszystko ustalone.
- Wiesz, że dziennikarze będą pytać o Evę i jakim cudem...
- To już ich nie musi interesować - przerwałem mu - To moja osobista sprawa z Michelle. Fakt, że mamy córkę musi im wystarczyć.
- Będą się domyślać, skoro przez tyle lat nie było widać ani słychać o tym...
- Niech myślą co chcą, i tak przekręcą fakty na potrzebę sensacji.
- Masz rację - uniósł lekko kąciki ust - Cokolwiek by się nie działo, masz moje wsparcie. 
- Dziękuję - posłałem mu ciepły uśmiech - Wsparcie mi się przyda, gdy Michelle się dowie.
- Nic nie wie o koncercie? No to faktycznie będziesz potrzebował wsparcia - zaśmialiśmy się - A tak poważnie, na pewno będzie zła, ale jak na tyle co ją zdążyłem poznać, to wiem że ona również będzie stała za tobą murem.
- Nie rozumiesz, to delikatna kwestia. W sprawie mojej choroby jest nieugięta. 
- Martwi się, to normalne. Ale mając takie wsparcie, żadna porażka nie jest w stanie ściągnąć Cię na samo dno - uśmiechnął się wstając z parkietu - Nie przeszkadzam Ci już. Widzimy się jutro podczas wywiadu, tak?
- Jasne - mruknąłem odstawiając wodę - Do jutra.


Miłość dla mnie jest wielką rzeczą. Zakochać się można raz. Można być później zakochanym, można kochać. Ale ta prawdziwa miłość jest tylko jedna. Nawet jeśliby ta osoba, którą się kocha, zrobiła nie wiem co, to i tak, choć może w inny sposób, będzie się ją kochać. Bo prawdziwa miłość jest czymś tak wielkim, że nie da się jej zniszczyć niczym. A ludzie, którzy nie potrafią kochać, są bardzo nieszczęśliwi. Bo kochać, to znaczy być oddanym tej osobie do końca, to znaczy że wszystkiego tego, czego chciałbym dla siebie, chcę także dla tej drugiej osoby. Taka według mnie jest miłość, czy też definicja miłości.
Siedziałam z Evą u niej w pokoju słuchając jak gra na skrzypcach. Ilekroć teraz słyszałam dźwięk tego instrumentu, kojarzył mi się on momentalnie z moją małą córeczką. Oparłam się plecami o ścianę zajmując miejsce na podłodze. Nawet nie wiem kiedy obok mnie zjawił się Lucky, liżąc niespodziewanie mój policzek. Zaśmiałam się przytulając psa do siebie, po czym znów skupiłam się na melodii granej przez Evę. 
Muzyka używana jest do kształtowania ludzkiego umysłu: może być mocna jak narkotyk, lecz o wiele niebezpieczniejsza, gdyż nikt nie traktuje poważnie manipulowania poprzez muzykę. Mimo iż Eva miała mój charakter, to w takich chwilach widziałam w niej idealne odbicie ojca. Tą pasję, ten błysk w oku i spojrzenie, w którym ciemne oczy wydawały się pochłaniać się w całości, docierając do samego serca.
Nagle rozległo się pukanie. Gdy drzwi się uchyliły, dziewczynka zaprzestała grę odkładając skrzypce na łóżko i podbiegła do Michaela uwieszając mu się na szyi.
- Przeszkadzam? - spytał unosząc na mój widok lekko kąciki ust - Wygodnie Ci na tej podłodze?
- Bardzo - zaśmiałam się - Eva zbieraj się już powoli, za kwadrans masz zajęcia z Andreą - rzuciłam w stronę córki, która niechętnie odłożyła instrument do pokrowca.
- Przyjdziesz na stajnię za chwilę? - wyrwał nagle Mike spoglądając na mnie niepewnie - Jak Eva zacznie zajęcia.
- Zaraz przyjdę - posłałam mu ciepły uśmiech po czym opuścił pomieszczenie.
Widziałam po jego minie, że chce o czymś porozmawiać. Miał problem? Coś go trapiło? Niewiele myśląc pomogłam córce pozbierać rzeczy i zaprowadziłam ją na dół do sali, gdzie już czekała na nią nauczycielka. Nie pasowało jej, że nie może chodzić do normalnej szkoły, jednak rozumiałam decyzję Michaela i w pełni to popierałam. Możliwe, że gdyby od zawsze tak to funkcjonowało, łatwiej by było jej to wszystko zaakceptować. Zmiana nastąpiła nagle, z dnia na dzień i mimo iż w tym wszystkim odzyskała ojca, za którym tak tęskniła - widziałam w jej oczach bunt, który potrafiła okazywać w najmniej oczekiwanych momentach.
Ruszyłam ścieżką w stronę budynków gospodarczych. Pogoda wciąż nie ulegała od kilku dni poprawie, więc naciągnęłam na siebie mocniej sweterek. Wkroczyłam ogromnymi drzwiami do stajni, gdzie od progu przywitało mnie rżenie i ciekawskie oczy tych pół tonowych bestii. Uśmiechnęłam się mimowolnie, czując że jestem w miejscu, które wydawało się być dla mnie stworzone. W zasięgu wzroku nikogo nie było, nawet Matta, który pełnił ostatnio funkcję stajennego. 
- Co tak długo? - usłyszałam nagle zza pleców czując jednocześnie jak mnie obejmuje od tyłu.
- Nie strasz mnie - mruknęłam odwracając się w jego stronę - O co chodzi?
- Chciałem porozmawiać. 
- Akurat tutaj?
- A czemu nie? Nie mamy zbyt wiele prywatności w tym domu - szepnął cmokając mnie delikatnie po czym pociągnął za sobą w stronę schodów prowadzących na poddasze, gdzie mieściły się zapasy słomy i siana. Weszliśmy na górę i usiedliśmy na snopku. Spojrzałam na widok przed sobą: ogromną, krytą halę, a następnie na Michaela, który siedział już po turecku obok mnie lustrując wzrokiem moją osobę.
- Dowiem się o co chodzi? - wyrwałam unosząc jedną brew - To coś poważnego?
- Nie, znaczy tak... Znaczy... - jąkał się nie mogąc dobrać słów - Chciałbym zrozumieć pewne rzeczy. Chcę, abyś mi opowiedziała wszystko.
- Przecież już wiesz...
- Nie mam na myśli Twojego wyjazdu ani Evy - ujął moją dłoń w swoją i pocałował - Chodzi mi o Davida.
- O Davida? - nie kryłam zdziwienia.
Nie był to mój ulubiony temat, a już na pewno nie chciałam go poruszać przy Michaelu. Czyżby wiadomość o naszym spotkaniu tak go zaniepokoiła? Nie mogłam dawać mu znów powodów, by mi nie ufał.
- Chciałbym wiedzieć na czym polegała wasza relacja, jak to się zaczęło oraz dlaczego zgadzałaś się na coś takiego - mruknął bawiąc się nerwowo źdźbłem siana - Chciałbym tylko zrozumieć.
- A nie chodzi przypadkiem znów o to, że mi nie ufasz? - spojrzał na mnie marszcząc brwi.
- Skąd znów ten pomysł? Co jest złego w tym, że chce poznać Twoją przeszłość o której nie wiem nic, poza przeczytaniem kilku stron z pamiętnika?
- Każdy z nas posiada rozdział, którego nie chce przeczytać nikomu. Ba! Ja nawet nie chce pamiętać o jego istnieniu.
- Rozumiem - znów spuścił wzrok, a ja poczułam ukłucie w sercu na myśl, że znów go zawiodłam - Nie będę naciskał.
- Mike posłuchaj...
- Nie, nie ważne - rzucił i już chciał wstać, ale w ostatnim momencie złapałam go za rękaw tak, że ponownie opadł na snopek.
- Miałam wtedy 15 lat - zaczęłam, czując jak wali mi serce - Nasz związek trwał lekko ponad rok. 
- Jak do tego doszło? - wyrwał spoglądając na mnie z bólem wymalowanym na twarzy.
- Poznałam go w Paradise. Byłam wtedy na imprezie z Natalią i Max'em jak co weekend. Kiedyś byliśmy tam stałymi gośćmi. Pewnego grudniowego wieczoru wpadłam na niego zupełnie przypadkowo przed wejściem. Sprzedawał extazy.
- Nie mów że...
- Tak to się zaczęło - ciągnęłam czując coraz większy wstyd - Zaproponował mi i moim przyjaciołom darmową działkę w zamian za spotkanie kolejnego dnia.
- Zgodziłaś się?
- Z początku nie chciałam. Potem powiedział, że może mi pokazać całkiem inny świat. Byłam gówniarą, imponowało mi to co robi. 
- A co z waszą relacją? - Mike nie spuszczał ze mnie wzroku - Od początku wiedziałaś, że żyje na zasadzie BDSM?
- Wyjawił mi to kolejnego dnia. Zgodnie z obietnicą przyjechałam do niego do mieszkania. Miała to być zwykła kolacja, ale skończyło się o wiele gorzej... Nie wiem czy to przez nadmiar wypitego wina, czy naprawdę tego chciałam. Ale gdy otworzył się przede mną i powiedział jak żyje, poprosiłam go aby mi pokazał.
- Co Ci pokazał? -  nie krył zdziwienia - Pozwoliłaś mu...?
- Tak, ale nie zrobił nic na co nie wyraziłam zgody. Mówił że pragnie ze mną stworzyć relację pełną miłości, ale nie takiej którą obserwujemy wszędzie dookoła: niby akceptowanej przez społeczeństwo, a jednak często nudnej i szarej, pełnej sprzeczek, niedoskonałości, wątpliwości, zazdrości, kłamstw, braku otwartości czy też innych tego typu niepotrzebnych negatywnych emocji, doświadczeń. Mówił że osoby czujące prawdziwe sedno BDSM, pragną stworzyć coś unikalnego, pragną przeżyć najwyższą z możliwych formę pozytywnej relacji i bliskości z drugą osobą. Są gotowe poświęcić i zrobić dla odpowiedniej osoby niemalże wszystko, a to uczucie, staje się sensem ich istnienia. Dwie osoby, dwa ciała tworzące jedność, takie najmniejsze państwo świata. 
- Dlaczego się zgodziłaś? Jego słowo? Tylko tyle? 
- Trudno mi wtedy było nazywać to, co się działo w moim sercu. Czasami nie potrafimy tego do niczego porównać. Czasami różne rzeczy dzieją się tak szybko, tak zmieniają się odczucia, że nawet nie ma czasu na żadne analizowanie. Wtedy tylko czujemy i w odczuciach chcemy się zatracić. A tych uczuć, odczuć, stanów, wrażeń, emocji jest takie mnóstwo i czasami to wszystko wybucha jednocześnie.
- I dlatego pozwalałaś się krzywić? - uniósł mój podbródek zmuszając, abym na niego spojrzała - Aby Cię bił? Poniżał? Zadawał ból?
- Nie, źle zrozumiałeś... - pokręciłam przecząco głową.
- To mi wytłumacz.
- Chyba najpopularniejszy mit odnoszący się do tych 'praktyk' głosi, że polegają one na krzywdzeniu innych, zadawaniu im bólu. I rzeczywiście, gdyby uznać, że entuzjaści sadomasochizmu wzorują się na Markizie de Sade, któremu nie chodziło o rozkosz partnera, a o wolność zadawania cierpienia ofierze, byłaby to prawda. Tyle że jest dokładnie odwrotnie. W środowisku BDSM z obrzydzeniem patrzy się na nawet przypadkowe akty wyrządzania krzywdy. A w seksie BDSM nie chodzi o ból, a w każdym razie nie o niepożądany ból, a o przyjemność płynącą z posiadania lub wyzbycia się kontroli. O grę władzą.
- I to Ci imponowało? - zlustrował mnie wzrokiem - Dawało Ci to przyjemność?
- Nie wiem - mruknęłam - Ale wiem, że nie był zły. Nie znał innego życia. To tak jakby winić dziecko które wychowało się w rodzinie złodziei, że kradnie. Nie można nikogo winić za przeszłość, tym bardziej jeśli widać że się zmienia i chce tej zmiany. Nigdy nie miał łatwo. Stracił rodziców bardzo wcześnie, uciekł z domu dziecka i wychowała go ulica. Na wszystko co teraz ma, musiał sobie zapracować. Sam, bez wsparcia kogokolwiek. Nie miał mamy, która by przytuliła ani ojca, który by skarcił gdy coś robi źle. Był zdany na siebie, nauczył się żyć w taki sposób, który go chociaż częściowo uszczęśliwiał.
- To co Ci robił jest chore.
- Nie Mike, nie patrz tak na to. To normalna relacja tak samo jak związki homoseksualne. Ale to przecież nie powód, by kogoś odrzucać, bo zdarzyło mu się akurat czerpać rozkosz czy uznawać za pociągające to, co nas przeraża. Szczególnie gdy samemu doświadcza się podobnego traktowania, bo w końcu ile to razy geje czy lesbijki słyszą, że to, co robią w łóżku jest obrzydliwe, w związku z czym nie powinno się mówić nawet nie tyle o tym, ale w ogóle o swojej orientacji.
- Bronisz go? - rzucił bardziej oschle - Po tym wszystkim?
- Nie bronię go, ale również nie obwiniam. Bądź co bądź zgodziłam się wtedy na tą relację.
- Żałujesz, że odeszłaś?
- Skąd ten pomysł? - spojrzałam na niego lekko zirytowana - Zostawiłam to wszystko bo nie chciałam już tak żyć. Poza tym David widząc moje wahanie się zmienił i zaczął stosować normalną przemoc nie mającą nic wspólnego z naszą relacją. Mimo wszystko wiem, że nie robił tego nigdy celowo, mówiłam Ci już że tak został nauczony od najmłodszych lat. Pogubił się, robił to co znał i co mu dawało poczucie bezpieczeństwa. Nie był zły, był jedynie zgubiony i nieszczęśliwy.
- Czyli nie odrzuciła Cię relacja, a on sam?
- W relacji nie ma nic złego, w nim jako człowieku również - mruknęłam spuszczając wzrok - Po zakończeniu tamtego etapu życia nie mogłam spojrzeć na żadnego mężczyznę. Czułam się okropnie, było mi wstyd i się zwyczajnie bałam. Przez 4 lata żyłam unikając wszelkich głębszych relacji... Aż pojawiłeś się Ty - spojrzałam w jego ciemne tęczówki - Wtedy wszystko się zmieniło.
- Żałujesz? - spytał gładząc mnie dłonią po policzku i przysuwając na niebezpiecznie bliską odległość.
- A czy wyglądam jakbym żałowała?
Nie odpowiedział nic, a jedynie wtopił się w moje usta jednocześnie powalając mnie na plecy. Opadłam na siano, czując przyjemny dreszcz spowodowany ciężarem jego napierającego na mnie ciała. Wplotłam palce w jego włosy słysząc jak cicho mruczy.
- Ty warczysz na mnie czy mi się wydaje? - zaśmiałam się przerywając tą gorącą atmosferę - Kaganiec muszę Ci kupić.
- A ja tobie pas cnoty.
- Mnie? - znów się zaśmiałam - W sumie przyda mi się przy takim zwierzaku.
- O mnie mówisz? - przygryzł zalotnie wargę.
- Nie, o Luckym wiesz. I tym nowym ogrodniku.
- Jakim ogrodniku? - zmarszczył brwi na co się zaśmiałam cmokając go krótko - Mówisz o...
- Żaden zazdrośniku - pstryknęłam go w nos - Chyba, że Ty się zacząłeś w kwiatkach bawić.
- Nabijasz się ze mnie?
- Może, może - przyciągnęłam go znów za koszulę, ponownie odszukując wargami jego usta.
Nie wiem jak to robił, że wystarczyła sama jego obecność aby odebrać mi dech w piersiach. Każdy jego dotyk przyprawiał mnie o ciarki, każdy pocałunek rozpalał moje ciało do granic możliwości. Nie potrafiłam się nim nasycić, ciągle było mi mało zupełnie tak, jakby uzależnienie od jego osoby rosło z każdym oddechem.
Podwinął moją koszulkę do góry i zszedł z pocałunkami na brzuch. Czułam jak moje ciało zaczyna wibrować za każdym razem, gdy zostawiał na mojej skórze drobny, wilgotny ślad. Nawet wbijające się w moje plecy źdźbła siana nie przeszkadzały mi w najmniejszym stopniu.
- Chcę jutro być z Tobą na wywiadzie - wyrwałam nagle przypominając sobie.
- I będziesz - mruknął zostawiając mój brzuch i cmokając mnie krótko w usta - Ale nie będziesz w nim uczestniczyć. Poczekasz grzecznie z ochroną.
- Nie - mruknęłam oburzona - To nasza wspólna sprawa, nasze wspólne dziecko i nasz związek. Wiem, co się będzie działo jak odpowiesz na pytania o Evę, chcę być przy Tobie i móc Cię bronić.
- Nie potrzebuję obrony, poradzę sobie.
- Co Ci będzie przeszkadzać moja obecność?
- Nie chcę Cie w to mieszać - mruknął schodząc ze mnie i siadając obok, widziałam że coś go gryzie, czegoś się obawiał, jednak nie mogłam nic wyczytać z jego oczu - Cokolwiek by się nie stało, będziesz przy mnie, prawda?
- Co to za pytanie? - zmarszczyłam brwi podnosząc się do pozycji siedzącej - Oczywiście, że tak.
- Chodź - wyciągnął do mnie rękę pomagając wstać z snopka.
Wróciliśmy do domu w ciszy. Szłam cały czas wtulona w jego bok zastanawiając się co jest powodem jego dziwnego zachowania. Coś było na rzeczy i miało to związek z jutrzejszym dniem. Nie pozostawało mi nic innego, jak tylko poczekać.


Już od dawna chciałem z nią o tym porozmawiać. Chciałem wiedzieć co łączyło ją z Davidem, oraz co nią wtedy kierowało godząc się na taką relację. Sam nie wiem, czy jej 'odpowiedź' mnie rozczarowała, czy uszczęśliwiła. Nie mogłem pojąć dlaczego tak zaciekle go broniła upierając się, że nie chciał źle. Nie wyobrażam sobie, abym z miłości miał ją krzywdzić w taki sposób. Wychowanie nie miało nic na rzeczy, gdyż sami decydujemy o tym kim będziemy w przyszłości. Mimo wszystko starałem się zrozumieć i po części mi się to udawało.
Weszliśmy do holu w milczeniu. Michelle zaciekle o czymś myślała, zapewne wciąż po części urażona faktem, że nie zgadzam się na jej udział w wywiadzie. Nie chciałem jej w to mieszać zwłaszcza, że nie wie nic o podpisanym kontrakcie w sprawie koncertu. Domyślam się jej reakcji, więc bezpiecznym wyjściem będzie, gdy nie będzie jej obok mnie w czasie, gdy wyjawię tę małą tajemnicę.  Spojrzałem na Michelle posyłając jej ciepły uśmiech i już mieliśmy ruszyć na górę, gdy na hol wpadła Isabella.
- Panie Jackson, ma pan gościa - mruknęła, a ja z moją partnerką spojrzeliśmy zdziwieni w jej stronę - A właściwie to on chyba do Panienki Evans, czeka w salonie.
- Do mnie? - blondynka nie kryła zdziwienia i ruszyła w stronę pomieszczenia.
Podświadomość podpowiadała mi, abym poszedł za nią. Ruszyłem wolnym krokiem za kobietą chowając jednocześnie dłonie do kieszeni. Spojrzałem przed siebie, widząc jak Michelle zatrzymuje się w drzwiach, dosłownie jakby bała się zrobić o krok dalej i wejść do pomieszczenia. Gdy znalazłem się obok niej już wiedziałem, co jest tego powodem. Emilio siedział na sofie filtrując ją wzrokiem, jakby była zwierzyną. Moje dłonie automatycznie zacisnęły się w pięści, a twarz przybrała wrogi wyraz

- Przyszedłem do Michelle, więc wyjdź stąd z łaski swojej - rzucił wstając z miejsca, a ja poczułem jak zaczyna się we mnie gotować.
- Jakim prawem tutaj przychodzisz? - warknąłem - I jeszcze masz czelność cokolwiek mi kazać w moim własnym domu?
- Nie z Tobą przyszedłem rozmawiać - rzucił z wyższością i znów spojrzał na Michelle.
- Ale my nie mamy o czym rozmawiać Honses - odpowiedziała łapiąc mnie mocniej za rękę - Proszę, wyjdź i nie pojawiaj się więcej w moim życiu.
- Jesteś mi winna tę jedną rozmowę.
- Nic nie jest Ci winna, wynoś się stąd zanim puszczą mi nerwy i skończysz tak samo jak wtedy u Ciebie w kuchni, tylko tym razem będziesz błagał abym Cię dobił.
- Nie rozmieszaj mnie - prychnął pod nosem, a ja już miałem zrobić krok w jego stronę, ale uniemożliwiła mi to Michelle odciągając znów do siebie do tyłu.
- Emilio proszę idź już - mruknęła wtulając się w mój bok - Nie chcę tutaj rozlewu krwi.
- Ja Ci mogę dać wszystko, a on z tego co słyszałem w firmie to spada na samo dno. Czyż nie prawda, Jackson? U mego boku będziesz mieć pewną przyszłość, a nie stertę rachunków i długów - na te słowa poczułem jak moje serce zaczyna walić z prędkością światła. Poczułem się po prostu jak ostatni nieudacznik.
- Nie interesuje mnie stan jego konta. Ty masz mi do zaoferowania tylko pieniądze i przemoc, nic więcej - warknęła - Michaelowi możesz co najwyżej buty czyścić. Wynoś się stąd i nie pojawiaj nigdy więcej.
- Jeszcze zobaczymy, prędzej czy później wrócisz do mnie jak twojemu kochasiowi się znudzi bawienie bachora.
- Co żeś powiedział? - syknąłem czując jak zalewa mnie fala gniewu. Michelle próbowała mnie zatrzymać, wołając jednocześnie Isę aby wezwała ochronę - Nigdy nie waż się tak mówić o mojej rodzinie, nigdy.
- Będę mówił co będę chciał. Jak mnie najdzie ochota to przelecę tę twoją ździrę i nawet nie będziesz miał o tym zielonego pojęcia - zaśmiał się, a ja nie zważając już na próbującą mnie 'trzymać' Michelle i ruszyłem w jego stronę.
W ostatniej chwili poczułem jak ktoś mnie mocno łapie od tyłu i odciąga, a do Honses podbili dwaj moi ochroniarze. Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem Johna, szefa ochrony.
- Puszczaj jak nie chcesz stracić pracy! - warknąłem nie panując nad gniewem jaki we mnie siedział - Słyszałeś? Puszczaj ale już!
- Proszę się uspokoić. Nie chce Pan chyba narobić sobie kłopotów i odpowiadać potem za kogoś takiego - rzucił puszczając mnie.
Gdy tylko zobaczyłem że ochrona wyprowadziła Emilio z pomieszczenia warknąłem:
- Kto w ogóle go tutaj wpuścił?! Pojebało was do reszty?! Nie płacę wam za wpuszczanie tutaj każdego kto się nawinie! - krzyczałem czując jak wszystko we mnie buzuje.
Wściekły wyszedłem szybkim krokiem z salonu kierując się w stronę schodów prowadzących na piętro. Na holu poczułem jak ktoś mnie łapie za rękę i nie musiałem długo się domyślać, że była to Michelle. Nie myśląc wyrwałem jej dłoń i bez słowa dalej szedłem przed siebie. Nagle zatrzymałem się przed schodami i dopiero zaczęło do mnie docierać co ja tak właściwie robię. Odwróciłem się i podszedłem do stojącej w miejscu i wpatrzonej we mnie ukochanej, po czym bez słowa przytuliłem ją z rozbiegu chowając twarz w jej włosy. Zdziwiona stała chwilę bez ruchu, w końcu zarzucając mi ręce na szyję i odwzajemniając uścisk.
- Przepraszam - szepnąłem dociskając ją do siebie jeszcze mocniej - Przepraszam, nie wiem co się ze mną stało, nie mam prawa wyżywać się na Tobie...
- Nic się nie stało - uniosła delikatnie kąciki ust dotykając dłonią mojego policzka, na co przechyliłem głowę przymykając oczy - Specjalnie to robił bo chciał Cię wyprowadzić z równowagi. Nie dawaj mu się sprowokować, nie dawaj mu tej satysfakcji.
- Nie przepraszam za to co powiedziałem jemu, ale za to jak odbiło się to na Tobie.
- Proszę... - mruknęła ponownie się wtulając w mój tors - On jest nikim, po prostu odpuść.
- Nie pozwolę mu tak traktować ani siebie, ani tym bardziej was.
- Ciekawe co by powiedziały twoje fanki, które myślą że jesteś taki potulny jak baranek - zaśmialiśmy się - Aczkolwiek mnie się podobasz w tej swojej 'Bad' wersji.
- Chcesz się przekonać jaki zły potrafię być? - spojrzałem jej w oczy przygryzając wargę - Będziesz prosić o litość Panno Evans.
- Grozi mi Pan Panie Jackson? - uniosła zabawnie brew, a ja nie mogłem ukryć chytrego uśmieszku malującego się na mojej twarzy.
- Z chęcią dokończyłbym to, co przerwaliśmy na górze w stajni - szepnąłem jej do ucha czując jak spina mięśnie - Wyglądała Pani bardzo seksownie na tym sianie.
- A Pan jest bardzo seksowny, gdy Pan o tym mówi w taki sposób Panie Jackson.
- Znów mnie prowokujesz - wyszczerzyłem się i pocałowałem ją, czując jak cały gniew sprzed kilkunastu minut powoli ze mnie ulatuje.
- Fuuu! - usłyszeliśmy nagle głos naszej córeczki.
Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na dziewczynkę, która zakrywała oczka dłońmi udając wielkie obrzydzenie.
- A Ty już po zajęciach? - spytała Michelle nie mogąc ukryć rozbawienia z powodu jej reakcji na nasz pocałunek - I ładnie to tak się podkradać do dorosłych?
- Nie podkradałam się - udała oburzoną i podeszła do nas wyciągając do mnie rączki na znak, abym ją podniósł.
Zaśmiałem się i wziąłem córkę na ręce całując w policzek.
- Pójdziesz ze mną tatusiu na karuzelę? - mruknęła spoglądając na mnie z nadzieją w oczkach.
- A wyprowadziłaś Lucky'ego na dwór po zajęciach?
- Jeszcze nie, może pójść z nami - rzuciła uśmiechając się na co pokręciłem z rozbawieniem głową i spojrzałem na Michelle zapatrzoną w nas jak w obrazek.
- Idziesz z nami? - spytałem ją stawiając jednocześnie Evę na ziemi - Nie daj się prosić.
Odpowiedziała mi jedynie uśmiechem na znak, że się zgadza. Właśnie na taką osobę czekałem całe życie, która da mi miłość, która nie liczy na wzajemność, nie szczędzi ofiar, płacze a przebacza, odepchnięta wraca. Dla człowieka, podobnie jak dla ptaka, świat ma wiele miejsc, gdzie można odpocząć, ale gniazdo tylko jedno.

***

Komentarz = to motywuje!


~~~~~

"Zamiast ciągle na coś czekać - zacznij żyć, 
właśnie dziś. 
Jest o wiele później niż Ci się wydaje."

12 komentarzy:

  1. Hejka!!! Dziś czytam hurtem więc również od razu przybywam z komentarzem.
    Notka wyszła jak zwykle świetnie, co tu dużo gadać?
    Zaczne od tej relacji BDSM: ogólnie o tym się dużo nie mówi i sama nie wiele o tym wiem. Dużo dowiedziałam się o tym w Remember (bo w sumie od pierwszej części jest o tym mowa). Nie chce stawiać wyroków, czy to dobre czy to złe bo musiałabym się nad tym poważnie zastanowić. Tak jak było napisane w treści: nie można winić człowieka, który wychował się w rodzinie złodziei, że kradnie. Każdy postrzega wiele kwestii w zupełnie inny sposób i dla kogoś miłość to namiętność, a dla innych swego rodzaju ból. W wieku nastu lat kieruje człowiekiem ta ciekawość i w większości jego decyzje są czysto spontaniczne. Sama mam szesnaście lat i wiem czasem jakie ja głupie decyzje podejmuje i kiedy zdaje sobie z nich sprawe jest po prostu za późno. Ale dlatego człowiek uczy się na błędach. Michael podchodzi do tego tak sceptycznie: bo to chore, śmakie i owakie bo on nigdy nie doświadczył takiej relacji. On się dziwi, dla niego jest to nienormalne i nie trzeba oczekiwać od niego, że zmieni swoje patrzenie na tą sprawe. Najważniejsze, że zapytał i wysłuchał i w sumie zaakceptował. Tak myślę i takie jest moje widzenie.
    Na tym sianie to myślałam, że zaszaleją, ale tak w biały dzień to strach sie nawet całować hehehe, nie no żart. 😂
    Dlaczego ten baran Emilio musiał znowu się pojawić? Ja się wiecznie pluje przez tego patafiana, ale inaczej nie mogę. Bezczel jeden, na miejscu Michaela od razu prawego sierpowego bym mu zasadziła. No co za pajać! Nie wiem właściwie na co on liczył zjawiając się w Neverlandzie gdzie ochroniarzy jest jak mrówek. Grunt, że wywalili Go w samą porę i Eva nie widziała kolejnej kłótni.
    Obawiam się teh "jutrzejszej" konferencji, a najbardziej boje się o reakcje Miśku. Kurcze mimo drobnych sprzeczek kochają się, są szczęśliwi, mają córke, uwite gniazdko i jedno tak solidne kłamstwo może wszystko rozwalić. Liczę, że Miśka podejdzie z lekkim zrozumieniem, ale wracając pamięcią do notki gdzie dała Michaelowi opieprz za to, że tańczył nie sądze, że ujdzie mu to płazem. Raczej żeby wyszedł dobrze na tym występie musi się przyłożyć, a w parze z tym idzie: wysiłek, wysiłek i jeszcze raz wysiłek.
    Jak mówiłam wcześniej notka wyszła cudnie!
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, życzę masy wenyy! :*
    Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Emilio... >.< Dobra, nie tyka się gówna bo śmierdzi. xD
    Wcale się nie dziwię, ze Mike nie potrafi tak do końca zrozumieć tego co kiedyś łączyło jego kobietę z tamtym facetem. Według mnie to też nie jest do końca normalne.
    Poza tym pan Jackson musi mieć chyba bardzo dużo odwagi, że zgodził się na ten występ wiedząc co się z nim dzieje, mało tego, widząc na własne oczy jak stan jego zdrowia na niego wpływa każdego dnia. Tylko nadzieja, że nie skończy się to katastrofą.
    Mała też jest udana. :D To jej 'Fuuu!' mnie rozwaliło. XD Małe dzieci są naprawdę przeurocze. :D
    No nic, czekam z niecierpliwością na nexta i weny, weny, weny!
    Pozdrowienia. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. "Siedziałam z Evą u niej w pokoju słuchając jak gra na skrzypcach." - Albo ja nie ogarniam, albo brakuje przecinka przed "słuchając".

    "Zaśmiałam się przytulając psa do siebie, po czym znów skupiłam się na melodii granej przez Evę. " - I tutaj, po "się"...

    "Gdy drzwi się uchyliły, dziewczynka zaprzestała grę odkładając skrzypce na łóżko i podbiegła do Michaela uwieszając mu się na szyi." - "Zaprzestała gry", nie "grę".

    "- Nie, nie ważne - rzucił i już chciał wstać, ale w ostatnim momencie załapałam go za rękaw tak, że ponownie opadł na snopek." - "załapałam"? A nie "złapałam", przypadkiem?

    "- Jakim ogrodniku? - zmarszczył brwi na co się zaśmiałam cmokając go krótko - Mówisz o...
    - Żaden zazdrośniku - pstryknęłam go w nos - Chyba, że Ty się zacząłeś w kwiatkach bawić." - Skoro pytanie brzmi "Jakim?", to odpowiedź powinna brzmieć "Żadnym".

    Wiem, że jestem czepialska... Nie masz pretensji? :)

    "Od początku wiedziałaś, że żyje na zasadzie BDSM?" - to mi dziwnie brzmi... BDSM to nie styl życia, albo subkultura, więc "żyje na zasadzie" jakoś mi nie gra...

    Wszystko z tymi zdjęciami jest w sumie kwestią interpretacji i indywidualnego odbioru. Ja np. jak słyszę "tajemnicza, zagubiona i pokrzywdzona w życiu" to myślę "James Dean!", ale to ja, a mój umysł chyba tkwi w ubiegłym stuleciu. ;)

    O! I widzę że pojawia się tu też genialnie (w sumie to niemal doskonale) przystojny Mariano Di Vaio.

    Jeśli chodzi o moją prywatną opinię na temat BDSM (bo widzę, że osoba wyżej się też wypowiedziała), to według mnie wszystko jest dla ludzi. A niech się biją, zakuwają, podwieszają, podduszają, czy co tam jeszcze wyprawiają, jak ich to kręci... Co mnie to? :D

    Cały czas siedzę i rozmyślam, jak pchnąć naprzód to moje opowiadanie... Początkowo Michael i Selena mieli się spotkać podczas Grammy, ale w takim razie musiałabym nagle przeskoczyć o 3 lata do przodu... Dobra, spadam dalej kombinować. ;)

    Doczytam jutro, bo dziś nie mam za bardzo czasu i energii i napiszę drugi, bardziej sensowny komentarz.


    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, jednak wymienianie każdego zdania gdzie brakuje przecinka trochę śmieszne jest w moim odczuciu xD :)
      W sensie - wiem, że robię czasem błędy. Albo jestem ich nieświadoma, albo przeoczę, nie zauważę czy też literówka się wkradnie - nie sprawdzam każdego zdania 150 razy z słownikiem w ręku, to fanfic na blogu, a nie książka. Jakiś rażący błąd: wiewiUrka, pŻeżyć, ktUry, mUc itd - to bym rozumiała.
      No ale tak czy siak dzięki.
      Pretensji nie mam, bo nie napisałaś tego w żaden sposób złośliwie przecież, ale jakby tak wypisywać pod każdym rozdziałem braki przecinków to by litania wyszła w końcu to błędy wiem że mam i zapewne będą, bo jak pisałam wyżej: przecinek czy jakieś takie pierdy zawsze sie wkradną:)
      Jeszcze krótko wracając do 'życia na zasadzie BDSM' - moim zdaniem jest to poprawne stwierdzenie. O tyle o ile mi wiadomo w tych tematach (a myślę, że całkiem sporo) to BDSM bardzo wpływa na życie ludzi i nie mówię tylko o sprawach łóżkowych. Osoby czujące sedno BDSM wiele nawyków itd przenoszą i są one widoczne na co dzień, w normalnym ich życiu. BDSM to coś szerszego i nie widzę nic złego w stwierdzeniu, że ktoś żyje/funkcjonuje na takich zasadach.
      Co do Twojego opo to już Twoja inwencja, zrobisz tak jak uważasz za sensowne:) Ja pisząc swoje miałam już w sumie w głowie całość 'głównej' akcji więc... :P
      Dzięki za opinię:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Ja jednak jestem wyczulona na błędy, zarówno ortograficzne, jak i składniowe, czy językowe.
      Nie miałam na celu cię w żaden sposób obrazić, po prostu uważam, że błędy są od tego, żeby je poprawiać i w ten sposób się też pod pewnym kątem samodoskonalić. :)
      "Wiewiurka", "muc", "poszłem", to już nie są błędy, a raczej przejaw kompletnej martwicy mózgu i ignorancji. ;)

      ~Arco Iris

      Usuń
    3. To nie jest samoudoskonalenie, kiedy ktoś poprawia każdy przecinek. Są i będą zawsze jakieś takie błędy i nawet szczerze mówiąc nie mam w planach teraz włazić i ich poprawiać;)
      Błędy wymienione wyżej nie są przejawem martwicy mózgu, bo przypominam, że jest też coś takiego jak dysortografia itd, a nie powinno to kogoś też wykluczać z pisania bo ma taką 'ułomność' a nie inną;)
      Jak chcesz to wypisuj te przecinki, ja jakbym miała każdemu wypisywać z literówkami i innymi pierdami to koma bym musiała na 5 części czasem podzielić. Jak błędy nie są mega rażące to je po prostu ignoruję bo to się zdarza, nie jesteśmy pisarzami, a jedynie blogerami piszącymi dla przyjemności.
      Trochę mnie dziwi twoje podejście do opo i nie tylko pod względem takich szczegółów, jak prawie niewidoczny brak przecinka, a właśnie podejście co do zdj, bohaterów itd - u Evelyn nawet zauważyłam (to jest to o czym na początku pisałam notki) że niepodpasowało bo japonka - jakby to miało cokolwiek do rzeczy czy wartości opowiadania.
      No ale Twoja sprawa, Twoje podejście i rób jak uważasz:)
      Po prostu nie zapominaj, że to nie forum pisarskie a blogger, gdzie ludzie piszą dla przyjemności:)

      Usuń
    4. A ja się będę spierać, że brak przecinka jest widoczny i istotny, bo to, czy jest, czy go nie ma, jak również w którym miejscu jest, potrafi naprawdę zmienić brzmienie i wydźwięk zdania. :)
      Ale dlaczego sądzisz, że jak nie piszemy powieści, która jutro pojedzie do wydawnictwa, tylko opowieść na blogu, to możemy olewać błędy i pisać, jak nam się chce?
      A dysortografia, czy dysgrafia nie zwalniają ze starań i jakiejkolwiek odpowiedzialności za to, co się pisze i jak się pisze. Wszystko jest do wyćwiczenia.
      Nie wiem, może to ja jestem taka wyczulona na te błędy, bo najczęściej, kiedy komukolwiek wymienię kulturalnie błędy, albo zaproponuję współpracę w celu zredagowania całości, to zamiast podziękowania i odmowy, tudzież przyjęcia pomocy otrzymuję wielką agresję, wrzask, parskanie śmiechem i histerię, jakbym dokonała ogromnej obrazy majestatu i wielce inteligentne odpowiedzi w stylu: "To napisz lepiej"/"Nic ci nie każe czytać", albo (to najlepsze): "Piszę tak (czyli niepoprawnie) bo w ten sposób urozmaicam". :D

      ~Arco Iris

      Usuń
    5. Nie mam pojęcia gdzie ty w mojej wypowiedzi widzisz agresję, wrzask czy histerię. Pisze co o tym myślę, bo siedzę w tym 'blogowym' świecie już trochę i jakby wymieniać każdemu przecinki, to bym nic w życiu nie mogła robić poza pisaniem komentarzy.
      Gdzie ja napisałam, że mamy olewać błędy i pisać jak się chce? Nikt nie robi błędów celowo, jakieś mega rażące błędy jak się wkradną to rozumiem, szybko poprawiamy ale każdego przecinka nie jestem w stanie upilnować - nie sprawdzam każdego zdania 150 razy. Poza bloggerem mam studia, stajnię, pracę, treningi, wyjazdy i życie osobiste. Piszę dla przyjemności, tak jak potrafię i robię to w wolnym czasie dla siebie. Staram się nie robić błędów, ale jak jakiś nieistotny się znajdzie to głowy sobie przez to nie urwę. Rozumiem czasem jak jest mega duży kujący w oczy błąd to zwrócić uwagę, ale takie wypisywanie zdania po zdaniu i to o takie pierdy, to jeszcze nigdzie nie widziałam, serio.
      Nie twierdzę, aby mój brak przecinka zmienił treść zdania czy wydźwięk. U mnie nawet pisząc komy ludzie czasem walną kilkanaście literówek bo zjedzą literkę czy coś i jakoś też o dziwo nigdy na to im uwagi nie zwracałam.
      Wiesz, kiedy widać, że 90% komentarza to samo wymienianie przecinków, to każdy ma prawo też już czasem napisać, że ma kolokwialnie mówiąc to w tyle.
      To jest moje zdanie po prostu, do którego mam prawo:)
      Życzę, abyś Ty nigdy żadnego przecinka u siebie nie zjadła ;)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    6. Przecież nie napisałam, że ty jesteś agresywna. :) Napisałam, że najczęściej spotykam się z taką reakcją, dlatego robię się coraz bardziej wyczulona.

      ~Arco Iris

      Usuń
  4. Hej podasz link do swojego bloga Arco Iris ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście. Bardzo proszę i zapraszam. :)
      http://dreaming-of-you-mj.blog.pl/

      ~Arco Iris

      Usuń
  5. Hejo!!!!
    Dzisiaj będzie ochrzan dla pewnego pana o imieniu Michael, a nazwisku Jackson. Czy ten idiota serio chce, żeby dowiedziała się o wszystkim podczas wywiadu? Czy on nie wie jakie są tego konsekwencje? Władował się w totalne bagno. Lepiej by było jakby powiedział Michell od razu prosto z mostu, ale nie bo pan King Of Pop jest kuźwa mądrzejszy!!! Ja tu sobie czytam i oho woła ją do stajni i taka tyci tyci nadzieja, że wszystko jej powie, ale nie musiał wyjechać z Davidem. No japierdole co za człowiek. (tak wiem mam się uspokoić bo mi żyłka pęknie) I bądź tu człowieku spokojny kiedy ci nagle wyskakuje ten debil Emilio!!! Co on jakiś książę przychodzi i co? Myśli, że świat kuźwa zwojuje. Z tą zdzirą to kuźwa pojechał jak chce się pieprzyć to niech idzie pod lampę tam jest pełno chętnych. (gratuluje uruchomiłaś wersje mnie tylko bad) Weź tego Emilio potrąć przez przypadek samochodem czy coś działa mi solidnie na nerwy.
    Pan Michael chyba jest serio niewyżyty seksualnie. Że już nawet na sianie próbuje? (No miękko jest to muszę przyznać bo śpi się jak na chmurce.) W biały dzień to trochę strach jeszcze jakiś ogrodnik się przypałęta xD. Akcja na korytarzu? Evcia zrobiła wejście smoka. Nie ładnie przeszkadzać rodzicom. Ale to takie urocze było, że japierdole cukier przy niej jest gorzki. (porównanie genialne wiem).
    Szkoda mi Miśki, żyje w niewiedzy. Jak się dowie to będzie totalny armagedon przez duże T. Jej historia była szczera do bólu. Jedno jej muszę przyznać, że człowieka nie można posadzać pochopnie.
    To się dzisiaj nagadałam...
    No nic czekam na następny. Jestem cholernie ciekawa jak się sprawa potoczy. Bo moje kości coś mówią, że będzie masakra.
    Weny życzę duuużo weny ;)
    Pozrawiam:***

    OdpowiedzUsuń