Zacznę od tego, że piosenka powyżej skradła mi ostatnio serce wraz z 3 innymi,
które również są oddane 'w hołdzie' naszemu Michasiowi.
które również są oddane 'w hołdzie' naszemu Michasiowi.
Dodam je w następnych rozdziałach, chociaż większość pewnie z was już je słyszała.
A tymczasem zapraszam na kolejny rozdział <3
A ja spadam do nauki - w poniedziałek ostatni egzamin!!! <333
Tak, wszystko już resztę pięknie pozaliczałam, jestem z siebie dumna xD
A od poniedziałku wolne i czekam na początek lipca i ruszam stopem do tego Londynu <3
3majcie się! :)
PS: czy tylko ja tak kocham aktorkę grającą Evę? Jak dzieci nie lubię, tak ją zjeść tylko xD
Te oczy! *,*
~~~~~
A tymczasem zapraszam na kolejny rozdział <3
A ja spadam do nauki - w poniedziałek ostatni egzamin!!! <333
Tak, wszystko już resztę pięknie pozaliczałam, jestem z siebie dumna xD
A od poniedziałku wolne i czekam na początek lipca i ruszam stopem do tego Londynu <3
3majcie się! :)
PS: czy tylko ja tak kocham aktorkę grającą Evę? Jak dzieci nie lubię, tak ją zjeść tylko xD
Te oczy! *,*
~~~~~
Ból w odróżnieniu od przyjemności nie nosi maski. Cały świat potrafi przerazić, ból i zbrodnie, które jak deszcz w tropikach, zalewają zaułki i brudne ulice, wyniszczają człowieka. Miałam wrażenie, że moje serca jest obiciażone brzemieniem, którego nigdy nie poniesie. Prawdziwy ból nie objawia się we łzach. Jako rodzice powinniśmy mieć skrzydła wystarczająco duże, aby otoczyć nimi dzieci i osłonić je przed krzywdą czy bólem. To figuruje w naszym niewidzialnym kontrakcie, kiedy bierzemy na siebie odpowiedzialność za ich życie.
Chodziłam od czterech godzin po sypialni od ściany do ściany, nie mogąc usiedzieć na tyłku nawet minuty. Nawet nie miałam już siły by płakać. Czułam się, jakby wszystko ze mnie uleciało, jakby ktoś wyrwał mi najważniejszy element ze środka, odpowiedzialny za wszystkie emocje: szczęście, radość, smutek, gniew, ból... Po prostu czułam się wrakiem, a jedyne co mogłam zrobić to czekać.
Nagle usłyszałam jak drzwi do sypialni otwierają się. Odwróciłam się jak poparzona z nadzieją w oczach, że zobaczę w nich moją małą córeczkę, całą i zdrową.
- Mike...? - szepnęłam widząc jak wchodzi do środka, nawet na mnie nie patrząc.
Zatrzasnął drzwi z hukiem i usiadł na naszym łóżku, chowając twarz w dłoniach. Niepewnie podeszłam do niego, próbując zapanować nad ponownymi łzami, które znikąd znów zagościły w moich oczach. Usiadłam obok niego pewna, że pod wpływem wszystkich złych emocji jakie nami targały od tych kilku godzin, po prostu oberwie się i mnie. Jednak on zamiast tego podniósł głowę, objął mnie ramieniem dociskając do siebie i całując jednocześnie w czubek głowy. Wtuliłam się w jego pierś czując jak nienaturalnie bije jego serce. Takie emocje nie były wskazane ani mnie, ani jemu zważywszy, na nasz stan zdrowia. Znów ucałował mnie we włosy kołysząc delikatnie, próbując tym chyba opanować drżenie całego ciała.
Zatrzasnął drzwi z hukiem i usiadł na naszym łóżku, chowając twarz w dłoniach. Niepewnie podeszłam do niego, próbując zapanować nad ponownymi łzami, które znikąd znów zagościły w moich oczach. Usiadłam obok niego pewna, że pod wpływem wszystkich złych emocji jakie nami targały od tych kilku godzin, po prostu oberwie się i mnie. Jednak on zamiast tego podniósł głowę, objął mnie ramieniem dociskając do siebie i całując jednocześnie w czubek głowy. Wtuliłam się w jego pierś czując jak nienaturalnie bije jego serce. Takie emocje nie były wskazane ani mnie, ani jemu zważywszy, na nasz stan zdrowia. Znów ucałował mnie we włosy kołysząc delikatnie, próbując tym chyba opanować drżenie całego ciała.
- Mają coś? - spytałam łamiącym się głosem.
- Szukają jej - odparł bez emocji, co było chyba najgorszą opcją ze wszystkich - Nikt w okolicy nic nie widział, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
- Szukają jej - odparł bez emocji, co było chyba najgorszą opcją ze wszystkich - Nikt w okolicy nic nie widział, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
- A jeśli ktoś ją rozpozna? I...
- Nie kończ - poprosił mocniej zaciskając mnie w swoich objęciach - Zapłacę mu wtedy tyle, ile będzie chciał. Znajdę ją, zrobię wszystko. Przetrząsnę całe Stany, a jeśli zajdzie taka potrzeba to poruszę niebo i ziemię, ale ją znajdę - na ostatnich słowach czułam, jak podłamuje mu się głos.
Schował twarz w moje włosy oddychając głęboko. Trwaliśmy tak w ciszy, a jedynym dźwiękiem zdawało się być bicie naszych serc.
- Musisz przeprosić Andreę - wypaliłam, na co spojrzał na mnie dość gniewnym wzrokiem - To jak na nią nakrzyczałeś... Mike, aż ja się Ciebie bałam. Ona była tak samo wystraszona jak my, a Ty...
- Miała jej pilnować - syknął przez zęby - Za to jej płacę. Nie powinna jej spuszczać z oczu.
- Miała jej pilnować - syknął przez zęby - Za to jej płacę. Nie powinna jej spuszczać z oczu.
- Sam wiesz, że Evy nie da się upilnować - próbowałam bronić tej kobiety - Musiała zapłacić za sprzęt. To jak ją potraktowałeś...
- Zrobiłem to, co należało - przerwał mi wstając gwałtownie z łóżka - Przed chwilą się z nią widziałem. Zwolniłem ją.
- Zrobiłem to, co należało - przerwał mi wstając gwałtownie z łóżka - Przed chwilą się z nią widziałem. Zwolniłem ją.
- Że co? - spojrzałam na niego nie wierząc - Ale...
- Koniec dyskusji - warknął opuszczając pomieszczenie.
A więc jednak emocje i tak wzięły górę. Wiedziałam, że przeżywa to tak samo jak ja, jednak jego strach i ból przerodził się w niepohamowany gniew. Gdy wtedy krzyczał na Andreę... Nigdy nie myślałam, że jest w stanie odnieść się do drugiej istoty, nie wspominając, że była to kobieta. Nawet kierowcy się oberwało, bo przecież mógł obserwować wejście do sklepu. Jak widać i na mnie się to odbijało, ale w pełni rozumiałam jego wahanie emocjonalne bo sama go doświadczałam. Ból głowy nasilał mi się coraz bardziej, jednak było to niczym w porównaniu z tym, co czułam w sercu. Podciągnęłam kolana pod brodę czując, jak znów szklą mi się oczy. Nawet nie wiem kiedy po raz kolejny w ciągu tych kilku godzin wybuchłam niekontrolowanym płaczem.
Od kiedy usłyszałem słowa Andrei, że Eva zaginęła, przestałem chyba po prostu myśleć racjonalnie. Nie panowałem nad tym co robię, ani co mówię, w mojej głowie widniało milion scenariuszy, każdy gorszy od poprzedniego. Moja mała córeczka jest gdzieś tam, sama, przestraszona, pośród wiecznie rozpędzonego Los Angeles, gdzie ludzie zapewne nawet jej nie zauważają. Rozpacz rozsadzała mnie od środka, jakby jakaś siła zasysała mnie, łamała wszystkie kości po kolei, abym cierpiał jak najdłużej.
Wiem, że moje zachowanie względem Andrei było bardzo surowe, jednak widziałem w niej właśnie całe źródło problemu, sprawcę tej tragedii. Eva była pod jej opieką, powinna strzec jej jak oka w głowie bez względu na okoliczności. Może na siłę szukałem winnych w tej sprawie, jednak nie miało to dla mnie znaczenia. Byłem gotów zwolnić wszystkich, byleby tylko moja córka wróciła do mnie cała i zdrowa.
Zbiegając na dół schodami, o mało nie zderzyłem się z kimś na ostatnim schodku. Dopiero po chwili zorientowałem się, że był to nikt inny jak mój przyjaciel Frank. Wytarłem szybko oczy rękawem koszuli, nie chcąc, aby widział moje łzy.
- Michael, wiem już wszystko... Posłuchaj ja rozumiem...
- Nic nie rozumiesz - warknąłem i chciałem go wyminąć, ale złapał mnie za ramię odwracając ponownie w swoją stronę.
- Nic nie rozumiesz - warknąłem i chciałem go wyminąć, ale złapał mnie za ramię odwracając ponownie w swoją stronę.
- Proszę Cię, uspokój się. Wszyscy się martwimy, każdy się boi i robi co w jego mocy...
- Nie masz pojęcia co czuję - szepnąłem znów ulegając emocjom - To moja córka, rozumiesz?
- Znajdziemy ją - rzucił chcąc mnie chyba uspokoić - Wiem, że ci ciężko, ale Twoi pracownicy zaczynają się Ciebie bać, Michael. Nie możesz...
- Nie masz pojęcia co czuję - szepnąłem znów ulegając emocjom - To moja córka, rozumiesz?
- Znajdziemy ją - rzucił chcąc mnie chyba uspokoić - Wiem, że ci ciężko, ale Twoi pracownicy zaczynają się Ciebie bać, Michael. Nie możesz...
- Dajcie mi wszyscy święty spokój - warknąłem i ruszyłem do wyjścia, jednak Frank jak zwykle nie dawał za wygraną i już po paru krokach był u mego boku.
- Gdzie idziesz?
- Jadę jej szukać. Nie będę siedział bezczynnie, gdy ona jest tam sama, przestraszona.
- Jadę jej szukać. Nie będę siedział bezczynnie, gdy ona jest tam sama, przestraszona.
- Zwariowałeś?! - zatarasował mi drogę - Proszę Cię, opanuj się w końcu. Wiesz co się stanie, jak prasa się o tym dowie?
- W dupie to mam, niech piszą co chcą. Życie mojej córki jest ważniejsze od artykułu w gazecie.
- Ale to o jej życie własnie chodzi! Pomyśl, jak tylko wypłynie informacja, że Eva zaginęła to ludzie zaczną jej szukać i nie po to, aby Ci pomóc. Zgarną ją dla okupu, albo i jeszcze gorzej. Chcesz tyle ryzykować? - spojrzał mi prosto w oczy, a ja nie wytrzymując już tego wszystkiego po prostu się do niego przytuliłem.
- W dupie to mam, niech piszą co chcą. Życie mojej córki jest ważniejsze od artykułu w gazecie.
- Ale to o jej życie własnie chodzi! Pomyśl, jak tylko wypłynie informacja, że Eva zaginęła to ludzie zaczną jej szukać i nie po to, aby Ci pomóc. Zgarną ją dla okupu, albo i jeszcze gorzej. Chcesz tyle ryzykować? - spojrzał mi prosto w oczy, a ja nie wytrzymując już tego wszystkiego po prostu się do niego przytuliłem.
Wiedziałem, że ma racje. Właśnie w takich chwilach doceniałem, że mam przy sobie takich ludzi, którzy bez względu na mój humor są przy mnie i wspierają, na każdym kroku.
- Idź do Michelle, ona Cię teraz potrzebuje - rzucił, gdy oderwałem się od niego.
Skinąłem tylko głową zdobywając się na smutny, wymuszony uśmiech. Szepnąłem ciche 'Dziękuję' i ruszyłem schodami na górę, układając już w głowie co powiem Michelle. Wiedziałem, że zabolało ją moje zachowanie, którego chyba sam racjonalnie wyjaśnić nie potrafię. Nie potrafiłem panować nad tym, co aktualnie działo się w moim wnętrzu.
Wszedłem niepewnie do sypialni. Leżała na łóżku z zamkniętymi oczami, skulona, ściskając w dłoniach poduszkę, która była wilgotna zapewne od jej łez. Przysiadłem na skraju łóżka obok ukochanej, odgarniając do tyłu jej długie włosy. Poruszyła się delikatnie, otwierając w końcu oczy.
- Przepraszam - szepnąłem, na co złapała mnie za rękaw pociągając tak, że opadłem na pościel obok niej.
- Nie przepraszaj, jest mi tak samo trudno.
- Wiem - mruknąłem całując ją w czoło - Ale znów Tobie się oberwało... Chyba mam już taki charakter, że aby coś zrozumieć, muszę najpierw spróbować to zepsuć.
Skinąłem tylko głową zdobywając się na smutny, wymuszony uśmiech. Szepnąłem ciche 'Dziękuję' i ruszyłem schodami na górę, układając już w głowie co powiem Michelle. Wiedziałem, że zabolało ją moje zachowanie, którego chyba sam racjonalnie wyjaśnić nie potrafię. Nie potrafiłem panować nad tym, co aktualnie działo się w moim wnętrzu.
Wszedłem niepewnie do sypialni. Leżała na łóżku z zamkniętymi oczami, skulona, ściskając w dłoniach poduszkę, która była wilgotna zapewne od jej łez. Przysiadłem na skraju łóżka obok ukochanej, odgarniając do tyłu jej długie włosy. Poruszyła się delikatnie, otwierając w końcu oczy.
- Przepraszam - szepnąłem, na co złapała mnie za rękaw pociągając tak, że opadłem na pościel obok niej.
- Nie przepraszaj, jest mi tak samo trudno.
- Wiem - mruknąłem całując ją w czoło - Ale znów Tobie się oberwało... Chyba mam już taki charakter, że aby coś zrozumieć, muszę najpierw spróbować to zepsuć.
- I takiego Cię kocham, bez względu na wszystko - szepnęła wtulając się we mnie z całych sił - Mike... A co jeśli Eva... Jeśli jej nie...
- Nawet tak nie myśl - przerwałem jej poważnym tonem - Znajdą ją, nie ma innej możliwości. Zobaczysz, że wróci cała i zdrowa.
- Tak bardzo się boję - znów głos jej się podłamał pod wpływem powracających łez.
Przyciągnąłem ją mocniej do siebie, jakbym chciał jej przekazać trochę siły i wiary, jaką miałem w sobie. Ja również się bałem, cholernie się bałem, jednak nie dopuszczałem do siebie myśli, że mojej córeczce mogło się coś stać. Byłem gotów ponieść najwyższą cenę, byleby ją odzyskać.
Przyciągnąłem ją mocniej do siebie, jakbym chciał jej przekazać trochę siły i wiary, jaką miałem w sobie. Ja również się bałem, cholernie się bałem, jednak nie dopuszczałem do siebie myśli, że mojej córeczce mogło się coś stać. Byłem gotów ponieść najwyższą cenę, byleby ją odzyskać.
Nie wiem czy spaliśmy, czy po prostu leżeliśmy. Nie kontrolowałam już upływającego czasu, który wydawał mi się i tak stać w miejscu. Wszystko, nawet oddychanie przychodziło mi z takim trudem, jakbym wykonywała tę czynność pierwszy raz w życiu. Poruszyłam się nieznacznie, chcąc tylko sprawdzić, czy Mike aby na pewno jest wciąż obok mnie. Potrzebowałam go teraz bardziej niż kiedykolwiek, sama jego obecność, zapach jego ciała pozwalał mi funkcjonować przynajmniej na tyle, aby nie zwariować. Zacisnęłam dłonie na jego koszuli wypuszczając jednocześnie powietrze z ust. Czułam jak wszystko mnie boli, a głowa wydaje się, jakby chciała eksplodować. Usłyszałam jakiś dźwięk. Były to na pewno kroki dobiegające z korytarza. Sprawca szedł szybko, ciężko co można było rozpoznać po skrzypnięciach desek. Byłam tak uwięziona między światem snu, a rzeczywistością, że w ogóle nie zastanawiałam się kto i w jakim celu przechadza się po piętrze. Nagle usłyszałam ten charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi do naszej sypialni. Zmarszczyłam brwi, jednak wciąż nie kontaktowałam co się dzieje.
- Panie Michaelu! Eva się znalazła! - na te słowa wykrzyczane przez Isabellę automatycznie oprzytomniałam.
Zerwaliśmy się z Mike'm na równe nogi, jakby ktoś wylał nam na głowy kubeł zimnej wody. Zejście na parter chyba nigdy nie zajęło nam tak mało czasu. Wlecieliśmy na korytarz, zatrzymując się w pół kroku, gdy naszym oczom ukazała się ta mała istotka, przez którą ostatnie godziny były najtrudniejszym czasem, jaki musiałam znieść w swoim życiu. Uśmiechnięta podbiegła do nas, na co poczułam jak po raz kolejny tego dnia szklą mi się oczy, jednak tym razem były to łzy szczęścia. Mike bez jakichkolwiek pytań po prostu wziął ją na ręce przytulając w sposób, jaki trudno opisać słowami. Jakby się bał że zaraz ktoś mu ją odbierze. Wyciągnął do mnie rękę i przyciągnął do siebie tak, że razem staliśmy wtuleni w siebie najmocniej jak tylko się dało.
- Tak strasznie się bałam... - szepnęłam czując, jak moje walące serce w końcu reguluje swój rytm.
- Czeka nas poważna rozmowa - rzucił Mike patrząc na naszą córkę gniewnie, jednak nie dało się nie ujrzeć wpierw tej miłości, troski i ulgi, jakiej doświadczał w końcu mając ją przy sobie - Wiesz co my tutaj z mamą przechodziliśmy?
- Ale nic się nie stało - mruknęła, jak gdyby nigdy nic - Chciałam się przejść tylko i trochę się zgubiłam.
- O boże, Eva...- zaśmiałam się pod nosem na jej słowa, całując ją jednocześnie w czubek głowy - Na pewno nic Ci nie jest? Nikt Ci nic nie zrobił?
- Nie. Jakiś miły Pan tylko podszedł i zapytał gdzie są moi rodzice, to powiedziałam, że się zgubiłam. Nie wiem skąd, ale wiedział że tutaj mieszkamy i mnie przywiózł. Chyba jest jeszcze przed wejściem - spojrzeliśmy z Michaelem na siebie nic nie rozumiejąc.
Jakiś mężczyzna ją przywiózł? I skąd wiedział gdzie, skoro mu nie powiedziała? Nic już z tego nie rozumiałam...
- Iso, weź Evę i zrób jej coś do jedzenia - rzucił Mike stawiając małą na ziemi - Idę zobaczyć...
- Poczekaj, też chcę go poznać - przerwałam mu wiedząc już o co chodzi.
Gdy nasza córka zniknęła za drzwiami prowadzącymi do kuchni, ruszyliśmy z Michaelem do drzwi wejściowych, nie mając pojęcia czego się spodziewać.
Wyszliśmy na zewnątrz gdzie faktycznie stało jeszcze jakieś auto. Niebieskie BWM błyszczało w świetle zachodzącego słońca, zaś o maskę był oparty mężczyzna, który kończył dopalać swojego papierosa. Nie musiał się nawet odwracać, bym go rozpoznała.
Stanęłam jak wryta, patrząc przerażona na Davida, który po zgaszeniu fajki obcasem odwrócił się do nas, posyłając słaby, smutny uśmiech. Skąd on się tutaj wziął? Skąd wiedział, że Eva jest nasza córką? Widział ją przecież tylko na zdjęciu...
Jego szary wzrok jednak był utkwiony w nikim innym, jak moim ukochanym, który stał u mego boku również na niego patrząc. Nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, jakby się znali... Nie, nie... Nie chciałam tego, nie chciałam awantury... Znałam podejście Michaela do relacji, jaka nas łączyła z Davidem. Bałam się, że mężczyzna zdradzi swoją tożsamość i wtedy rozpęta się piekło.
Jednak zamiast tego, Mike uśmiechnął się ciepło, a David... Odwzajemnił uśmiech? Chwila... To oni się znają? Przenosiłam wzrok z jednego na drugiego, nie mając pojęcia już kompletnie co się tutaj dzieje.
Jednak zamiast tego, Mike uśmiechnął się ciepło, a David... Odwzajemnił uśmiech? Chwila... To oni się znają? Przenosiłam wzrok z jednego na drugiego, nie mając pojęcia już kompletnie co się tutaj dzieje.
- Rozpoznałeś ją? - wyrwał nagle Mike, zwracając się do mojego byłego partnera na 'Ty'. Cholera, znają się! Ale wie, kim on jest?
- Po tym jak wparowała wtedy do salonu, ciężko było nie zapamiętać tej rozkrzyczanej buźki - zaśmiał się, a ja dopiero zdałam sobie sprawę, że David musiał tu być, musieli rozmawiać... Czemu ja nic nie wiem?
- Po tym jak wparowała wtedy do salonu, ciężko było nie zapamiętać tej rozkrzyczanej buźki - zaśmiał się, a ja dopiero zdałam sobie sprawę, że David musiał tu być, musieli rozmawiać... Czemu ja nic nie wiem?
- Mike? - spojrzałam na ukochanego, szukając jakiejś podpowiedzi.
Spojrzał na mnie, przyciągając mnie delikatnie do swojego boku, jakby chciał wyraźnie zaznaczyć do kogo należę.
Spojrzał na mnie, przyciągając mnie delikatnie do swojego boku, jakby chciał wyraźnie zaznaczyć do kogo należę.
- Później Ci to wyjaśnię - szepnął mi do ucha, po czym pocałował we włosy i znów spojrzał na mężczyznę - Nie masz pojęcia jak...
- Nie ma za co - rzucił szarooki, otwierając jednocześnie drzwi od swojego samochodu - To ja się cieszę, że mogłem pomóc. Zdziwiło mnie właśnie, że chodzi tak po ulicy bez ochrony, a was też nie widziałem w pobliżu. Gdy powiedziała mi, że się zgubiła, po prostu ją przywiozłem. Mam nadzieję, że nie narobiłem wam tym szumu w prasie i...
- To bez znaczenia - wtrącił Michael - Dziękuję, mamy u Ciebie bardzo duży dług.
- To bez znaczenia - wtrącił Michael - Dziękuję, mamy u Ciebie bardzo duży dług.
- Po prostu pilnujcie jej już - puścił oczko i już miał wsiadać, gdy sama nie wiem kiedy i dlaczego, odsunęłam się od Michaela i podbiegłam do mężczyzny przytulając się delikatnie.
- Dziękuję - szepnęłam z załzawionymi oczami, czując jak cały się spina zapewne skrępowany tym gestem w obecności mojego partnera.
- Nie dziękuj, za takie rzeczy się nie dziękuje - rzucił odsuwając mnie od siebie delikatnie.
Spojrzał mi w oczy uśmiechając się słabo, po czym wsiadł do auta i odjechał. Skrzyżowałam ręce na piersi odprowadzając pojazd wzrokiem. Poczułam nagle jak ktoś obejmuje mnie od tyłu, składając jednocześnie pocałunek z tyłu mojej głowy.
- Nie jesteś zły? - spytałam z lekką skruchą w głosie.
- Nie jesteś zły? - spytałam z lekką skruchą w głosie.
- A czemu mam być zły? Chciałaś mu podziękować. Już Ci mówiłem, że Ci ufam - odwróciłam się do niego przodem i pocałowałam zachłannie, ujmując jego twarz w dłonie.
Gdy nasze wargi się rozłączyły, wtuliłam się w jego tors czując w końcu wewnętrzny spokój, którego mi tak bardzo brakowało.
- Skąd, kiedy go poznałeś? - wyrwałam nagle - Nic nie mówiłeś...
- Chodź - złapał mnie za rękę prowadząc w stronę marmurowych schodów, na których usiedliśmy - Kilka dni temu przyjechał tutaj. Był to dzień wywiadu dla FOX NEWS i Twojego upadku z Irysa. Spałaś gdy był tutaj. Zresztą, chciał rozmawiać właśnie ze mną.
- Czego chciał? - spytałam pewnie, w końcu miałam prawo o tym wiedzieć, nie?
- Chciał ze mną porozmawiać. Na bramie podał się za Maxa, ale nie wiedział, że Max tutaj pracuje i ochrona go zna, więc szybko rozszyfrowali, że ktoś chce się włamać. Mimo to kazałem im go wpuścić, byłem ciekaw komu tak zależy na tym spotkaniu.
- Chciał ze mną porozmawiać. Na bramie podał się za Maxa, ale nie wiedział, że Max tutaj pracuje i ochrona go zna, więc szybko rozszyfrowali, że ktoś chce się włamać. Mimo to kazałem im go wpuścić, byłem ciekaw komu tak zależy na tym spotkaniu.
- Podał Ci potem swoje prawdziwe dane?
- Tak. Nie chciał, ale gdy zagroziłem, że wyleci na zbity pysk powiedział imię i nazwisko. Przez pierwszą chwilę myślałem, że to jakiś kiepski żart. Byłem już gotów wymierzyć mu sprawiedliwość za to wszystko co Ci robił, ale wtedy przypomniała mi się nasza rozmowa w stajni na poddaszu. Wysłuchałem go i chyba... Chyba źle go oceniłem - mruknął, a ja patrzyłam na niego wielkimi oczami - Miałaś rację i chyba zrozumiałem kilka rzeczy. Gdy powiedział, że przyjechał ze mną rozmawiać tylko po to, aby móc zyskać moją zgodę na spotkanie z Tobą, myślałem że robi sobie ze mnie żarty. Ale on naprawdę tak bardzo bał się, że zniszczy nasz związek, że wolał sam najpierw mnie poprosić o zgodę, a w razie odmowy wycofać się bez informowania Ciebie o tym.
- Tak. Nie chciał, ale gdy zagroziłem, że wyleci na zbity pysk powiedział imię i nazwisko. Przez pierwszą chwilę myślałem, że to jakiś kiepski żart. Byłem już gotów wymierzyć mu sprawiedliwość za to wszystko co Ci robił, ale wtedy przypomniała mi się nasza rozmowa w stajni na poddaszu. Wysłuchałem go i chyba... Chyba źle go oceniłem - mruknął, a ja patrzyłam na niego wielkimi oczami - Miałaś rację i chyba zrozumiałem kilka rzeczy. Gdy powiedział, że przyjechał ze mną rozmawiać tylko po to, aby móc zyskać moją zgodę na spotkanie z Tobą, myślałem że robi sobie ze mnie żarty. Ale on naprawdę tak bardzo bał się, że zniszczy nasz związek, że wolał sam najpierw mnie poprosić o zgodę, a w razie odmowy wycofać się bez informowania Ciebie o tym.
- Co mu odpowiedziałeś?
- Że szanuję to, ale to Twoja decyzja. Mimo tego, że wciąż mam przed oczami jak Cię krzywdzi, jestem w stanie spróbować chociaż to wszystko znieść i zrozumieć. Poniekąd nie powinienem czuć zagrożenia z jego strony, bo przecież gdyby chciał, zwróciłby się do Ciebie nie patrząc na mnie w żadnym stopniu...
- Że szanuję to, ale to Twoja decyzja. Mimo tego, że wciąż mam przed oczami jak Cię krzywdzi, jestem w stanie spróbować chociaż to wszystko znieść i zrozumieć. Poniekąd nie powinienem czuć zagrożenia z jego strony, bo przecież gdyby chciał, zwróciłby się do Ciebie nie patrząc na mnie w żadnym stopniu...
- Ale..? - spojrzałam na niego wiedząc, że jest za tym coś jeszcze.
- Ale mimo jego lojalności jaką się wykazał i tego, że Ci ufam, strasznie się boję, że Cię stracę - szepnął obejmując mnie delikatnie, na co ponownie wtuliłam się w jego ciało.
- Kocham Cię, a te słowa są największym dowodem na to, że w moim sercu nie ma miejsca dla żadnego innego mężczyzny, poza Tobą. To raczej ja powinnam się bać, że odejdziesz - szepnęłam, na co pocałował mnie w usta, jakby chciał w ten sposób uspokoić moje myśli i serce.
- Dopóki śmierć nas nie rozłączy, tak?
- Dopóki śmierć nas nie rozłączy - potwierdziłam, ponownie wtapiając się w jego usta.
Przez całe życie, niewątpliwie przewinie się wokół nas masa ludzi. Niektórzy pobędą w nim chwilę, inni dwie, może pięć. Rok, trzy lata, osiem, dziesięć, piętnaście. Niektórych poznamy przypadkiem, innych w przysłowiowej "biedzie" lub w wyniku sytuacji, prowadzących do tego w skutkach. Jedni jak drzazga wbiją się nam w serca, umysł, wątrobę. Inni - dadzą w kość. Będą i tacy, którzy podarują nam cały szereg pięknych chwil miłych do wspominania, a jeszcze milszych do przeżycia. Zagnieżdżą się w danym stopniu zażyłości, obiecają swoją obecność, by zaraz zniknąć jak z wytarty szmatką kurz. Inni staną się takim kurzem, jednym z tych gromadzących się za łóżkami i szafami, który w końcu sami wytrzemy przy sezonowych porządkach. I nieważne jakie uczucia obudzi w nas taki człowiek, zawsze wniesie do naszego życia jakąś naukę, lekcję, refleksję. Ludzie uczą i dlatego są cenni. Nawet ci, którzy nie są wiele warci.
Leżałem na łóżku, bawiąc się włoskami mojej najpiękniejszej na świecie dziewczynki. Gdy Michelle wyszła z łazienki, mimowolnie uśmiechnęła się na nasz widok, kończąc wycierać wilgotne jeszcze włosy w ręcznik.
- Nie zjadłeś jej jeszcze? - kobieta zaśmiała się, na co i ja uniosłem lekko kąciki ust.
- Nie, ale marudzi mi nad głową od godziny - rzuciła moja córka, na co spojrzałem na nią unosząc brwi.
- I będę marudził tak kolejne pięć godzin, aż zrozumiesz, że nie możesz tak robić.
- Ale jestem już duża - trzymała się uparcie swojego zdania - Chciałam tylko się przejść.
- Kochanie, mogłaś poprosić Andreę, na pewno by się z Tobą przeszła - rzuciła Michelle kładąc się obok nas i całując córkę w policzek.
- Wiem, już mówiłam że przepraszam - burknęła wtulając się w matkę - Nie jesteście już źli?
- Nie, ale więcej nie możesz tak robić, zrozumiano? Wszyscy się o Ciebie tak strasznie martwiliśmy - szepnęła otulając dziewczynkę, na co i mnie zmiękło serce - Nie dąsaj się już na tatę. Idź do niego - ucałowała po raz kolejny córkę wypuszczając ją z objęć.
Eva spojrzała na mnie tymi wielkimi oczami, jakby badała sytuację, czy już mi przeszło. Niepewnie przysunęła się do mnie, nakrywając się mocniej kołdrą.
Eva spojrzała na mnie tymi wielkimi oczami, jakby badała sytuację, czy już mi przeszło. Niepewnie przysunęła się do mnie, nakrywając się mocniej kołdrą.
- Przepraszam - szepnęła przytulając się do mnie, na co poczułem jak znów moje oczy zachodzą łzami.
Nakryłem ją jeszcze mocniej obejmując delikatnie, uważając jednocześnie aby jej nie zgnieść. Pocałowałem we włoski mówiąc cichym, łamliwym głosem.
- Strasznie Cię kocham, rozumiesz? Nie mogę Cię stracić. Jesteś całym moim światem - znów ucałowałem ją we włoski, czując zapach jej ulubionego, owocowego szamponu.
- Strasznie Cię kocham, rozumiesz? Nie mogę Cię stracić. Jesteś całym moim światem - znów ucałowałem ją we włoski, czując zapach jej ulubionego, owocowego szamponu.
- Mogę spać z wami dzisiaj? - wyrwała nagle, na co uśmiechnąłem się tylko i dodałem:
- Nawet jakbyś chciała, nigdzie bym Cię stąd już dzisiaj nie wypuścił.
Jej mała buźka w końcu rozpromieniała. Wydostając się z mojego uścisku przysunęła się bliżej mamy, całując ją na dobranoc, powtarzając po chwili czynność ze mną. Zgasiłem w końcu lampkę nocną, przysuwając się maksymalnie blisko mojej rodziny. Pogłaskałem Michelle po policzku, patrząc w jej błękitne, teraz w końcu rozświetlone oczy. Eva ułożyła się wygodnie między nami, zamykając w końcu swoje zmęczone ślepka. Przyglądałem się jeszcze chwilę mojej rodzinie, czując narastającą radość w sercu. Tak, teraz i ja mogłem zasnąć spokojnie.
***
Komentarz = to motywuje!
Komentarz = to motywuje!
~~~~~
"Żadna kula nie przeszywa ludzkiego serca z taką siłą,
jak dobrze postawiona kropka na końcu zdania."
- Izaak Babel
No, znalazła się! :D Jak fajnie, ale tą całą Andreę to mógłby przywrócić, nie uważacie?? I znowu ten Black. Mam nadzieję, że dalej będzie taki neutralny, bo on mi wciąż śmierdzi, że tak powiem. Jakimś cichym szwindlem. Dzieci to chyba mają we krwi. Znikać bez słowa, a jak już się znajdą, tak słodko zdziwione, że rodzice o mało Słońca nie poruszyli. :D No cóż, to akurat nic dziwnego.
OdpowiedzUsuńMichael i furia. Też nic niespodziewanego. Wiadome, nie miał pojęcia o córce przez kilka lat, to teraz jest tak jakby przewrażliwiony podwójnie.
No nic, super rozdział, jak zawsze, czekam na następny. :D
Pozdrawiam!
Hej.
OdpowiedzUsuńA więc jednak Eva postanowiła się przejść. Nie no oni tu odchodzą od zmysłów a ona postanowiła się przespacerować.
Jednak naprawdę nie można puszczać dzieci z oka nawet na chwilę.
Co do zachowania Michaela...Furia?
Takie zachowanie w niczym mu nie pomoże .
Rozumiem odchodził od zmysłów ale mógł myśleć racjonalnie chociaż za pewne jakbym była na jego miejscu zareagowała bym identycznie.
Michelle Boże ile ta dziewczyna jeszcze wytrzyma. Nie dość ze choroba to furia MJ i zaginięcie Evy.
Normalnie szok...
No nic rozdział wyszedł ci świetnie.
Przepraszam za błędy
Pozdrawiam#KateHiro
*spuszczać
UsuńWg Co do tego Davida mam nadzieję ze on bardzo NIE namiesza.
Co do Andreę powinien Michael ją przywrócić.
A Eva następnym razem chociaż powiedzieć ze postanowiła się przejść.
No nic rozdział cudowny
Hejka! Dotarłam! :D
OdpowiedzUsuńNotka wyszła Ci jak zwykle świetnie!
Jak dobrze, że Maleńka się znalazła. Kamień spadł z serca! Myślaałam, że padne jak przeczytałam jej wyjaśnienia: "Chciałam się przejść", no pięknie. Michael i Michlle umierają ze strachu, Mike posuwał się do najgorszych rzeczy, Miśka też cholernie cierpiała, a Evcia chciała się tylko przejść. David mnie znów, poraz kolejny pozytywnie zaskoczył! W sumie gdyby nie on Eva dalej łaziła by zgubiona po Los Angeles, a kij wie kto by inny na jej drodze stanął. Ja tam Davida: kocham, wielbie i ubóstwiam i znów zyskał w moich oczach. Naprawdę nie mam się czemu do niego przypieprzyć. Jeśli by patrzeć cały czas przez pryzmat przeszłości to połowa ludzi przewijająca się w naszym życiu była by skończona. David się zmienił i nie widze powodu by Go karcić i sztrzelać z pizdy na każde pojawienie się Go w notce. No, ale wracając do Evy - człowiek uczy się na błędach i myślę, że nasza uciekinierka już nigdy nie odwali takiej akcji rodzicom.
Michael? Staram się Go za każdym razem zrozumieć i tym razem też jestem skłonna to zrobić. Michael przez wiele lat nie miał kontaktu z Evą, baa nie miał świadomości jej istnienia. I teraz znów miał by ją stracić niedługo po tym jak ją odzyskał? Może wywalenie Andrei z roboty było zbyt pochopne, zrobione w gniewe, ale Michael przemyśli sprawę. I licze na to w sumie.
Ogólnie to można się na niego wściekać, ale jego troska była piękna i cholernie mnie ona rozczuliła. A potem ta scena w łóźku! <33 Ty wiesz, że ja to kocham! :D
Przejdę teraz do rozmowy Miśki i MJ po odjeździe Davida. Bałam się, że Michelle źle zrozumie to wszystko i będzie kolejna awantura, a tu tak miło. Można powiedzieć, że właściwie temat Davida jest skończony i w końcu wszystko sobie wyjaśnili. Michael ogarnął temat, przelustrował byłego Michelle i ufa ukochanej. Czego chcieć więcej?
Jak mówiłam notka wyszła super hiper zajebiście.
Co do aktorki grającej Eve, tak jest śliczna. :33 :** W ogóle jeśli wchodzimy w takie tematy to pierwsze zdjęcie jest świetne! *_* Strasznie uwielbiam sesje zdjęciowe w takim klimacie.
Czekam z niecierpliwością na nexta. Życze masy weny i powodzenia na sesji!! :***
Trzymaj się <3
Hej!
OdpowiedzUsuńNo jakimś cudem tu dotarłam.
Rozdział miodzio. Ja bustwie tą małą. Się rozpływam po prostu. Chwała, że nic się jej stało. Miło ze strony Davida, że przyprowadził Evcię. No atmosfera była gorąca, gdy Miki wpadł w ojcowską furię. Skąś to znam. Chyba każdy ojciec poruszyłby niebo i ziemię, gdy coś się dzieje jego ulochanej córuni. No ale bez przesady, żeby Andreę zwalniać. Dzieci chodzą swoimi ścieżkami. Każdemu się mogło zdarzyć no. Końcówka była taka urocza, że po prostu ughh... Ja chcem więcej i czekam na następną.
Weny życzę ;)
Pozdrawiam :***